wtorek, 7 lipca 2015

11. Are you sure?

*Maddie*
Biegłam cały czas przed siebie do puki nie opadłam z sił. Walnęłam się na trawie przy drzewie, które pamiętam z dzieciństwa. Nie mam pojęcia czy Luke nadążał za mną, zgubił się lub odpuścił, jednak nie mam się o co martwić chłopak poradzi sobie spokojnie z wszystkimi przeciwnościami, zdążyłam to zauważyć od pierwszego spotkania. Lekko przymknęłam oczy i próbowałam się wyciszyć, ale coś nie wyszło, ponieważ ktoś wywrócił się o moje wyciągnięte wzdłuż nogi i zarył twarzą w ziemie. Uniosłam brew i pod sunęłam się do jak sądzę chłopaka.
-Wszystko okey? - mruknęłam pomagając mu się podnieść do pozycji siedzącej. Chwilę wypluwał trawę i fragmenty gleby z buzi, która za nic nie wydawała się znajoma. Ciemność nas otaczająca tym bardziej nie pomagała w zidentyfikowaniu chłopaka, jednak jedno co mogę stwierdzić to to, że włosy miał definitywnie ciemniejsze co od razu wyklucza Scot'a i Luke'a. Podaruje sobie dalszy opis chłopaka i skupie się bardziej na pomocy mu.
-Jestem cały! Chyba...- po jego słowach uniosłam brew do góry w akcie zdziwienia, przez jego zachowanie. Myślałam, że usłyszałam już wszystko, ale chyba się przeliczyłam.-Albo nie? Ręka, noga, głowa... Dobra jest. Ucho... Ucho?Ucho?! - Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Czy ten gość po skradał rozum?
-Ech... Pozwól, że zostawię to bez komentarza. - mruknęłam załamując się jeszcze bardziej niż wcześniej. To chyba dopiero początek mojej " przygody" z jego udziałem. Z tym, że nie jestem do końca pewna czy chcę kolejnego spotkania z nim... No cóż, cokolwiek.- W każdym razie co tu robisz? O takiej godzinie dzieci powinny już spać.- mruknęłam wstając i otrzepując spodnie.
-Wieczorynka jeszcze przede mną.- zaśmiał się również wstając z ziemi. Podszedł w moją stronę i wyciągnął do mnie rękę. - Wybacz, że się nie przedstawiłem. Jestem Jensen. A ty?
*Chad*
Nasz nostalgiczny nastrój wywołany chwilą odpoczynku przy ognisku, został przerwany dźwiękiem mojego telefonu. Niewiele myśląc odebrałem i oddaliłem się od towarzystwa z, którym przebywałem.
-Słucham? - Zapytałem z uśmiechem, który szybko znikł gdy usłyszałem głos po drugiej stronie.
-Dobry Wieczór Chad. - Myślałem, że już nigdy go nie usłyszę... Jednak to byłoby zbyt piękne nieprawdaż? 
-Ty...- warknąłem do słuchawki tracąc cały dobry humor. Nerwowo prze stępowałem z nogi na nogę i czekałem.
-Żadnego "co chcesz?", "Po co dzwonisz?" Co się stało z tamtym Sky'em, którego pamiętam? - Ten osobnik coraz bardziej działała mi na nerwy.
-Słuchaj nie mam czasu na twoje gierki demonie. Mów co masz mówić i nie odzywaj się do mnie więcej.- Warknąłem coraz bardziej oddalając się od zgromadzenia.
-Jesteś tego pewny? - zapytał wybuchając śmiechem.
-Nie przedłużaj tej rozmowy bardziej niż jest to konieczne.- Mruknąłem kopiąc po drodze przypadkowy kamień, który wpadł mi pod nogi.
-Twoja córka nie byłaby zadowolona gdyby cie teraz słyszała. - Przed oczami ukazał mi się jego uśmiech, który pojawiał się gdy miał przewagę nad wrogiem.
- Co ma do tego moja córka?- Warknąłem czując lekki niepokój w sercu.
- Maddie tak? Trzeba przyznać wygląda bosko. Ale czego mogłem się spodziewać po córce anioła?- Ponownie usłyszałem jego śmiech i przywołałem obraz Mad, moja mała córeczka...
-Jeśli...- Przerwał mi głuchy dźwięk z telefonu, szybko spojrzałem na ekran po czym rzuciłem telefonem przed siebie, biegnąc w stronę domku dzieciaków. Szybko wpadłem przez drzwi i przejechałem wzrokiem po wszystkich  znajdujących się  w obrębie mojego pola widzenia. Na szczęście wszyscy byli cali. Napotykając pytający wzrok mojej córki, szybko przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
- Nic skarbie. Cieszę się, że jesteś.- wyszeptałem w jej włosy.
- Tato wszystko w porządku ?- Zapytała odsuwając się lekko ode mnie. Tylko pokiwałem głową i drugi raz ją przytuliłem, lecz tym razem krócej i chwilę później już mnie nie było. Wybiegłem z ich domku i podążyłem wzdłuż brzegu w stronę ogniska. Musiałem pilnie porozmawiać z Amandą, teraz liczy się każda sekunda...
*Luke*
Po tym wszystkim nie mogłem zmrużyć oka. Wierciłem się w łóżku próbując jakoś zasnąć, chociaż nie potrzebuje snu. Patrzyłem w ogarniającą mnie ciemność ponownie wyciszając organizm jak to tylko możliwe. Może tym razem...
-Luke tłuczesz się tak okropnie, że i ja spać nie mogę.- usłyszałem mruknięcie z mojej prawej strony, które nie powiem zdziwiło mnie.
-Przepraszam, ale...- chciałem zacząć tłumaczyć jej moje zachowanie, ale przerwało mi lekkie uderzenie w nos.
-Cicho. Później sobie porozmawiamy, a teraz przepraszam, ale pozwolę sobie użyczyć sobie ciebie jako poduszki okey?- Jak na potwierdzenie swoich słów położyła się na mnie i przytuliła, jak to robiła z poduszką zawsze gdy szła spać. Korciło mnie by się odezwać, ale stwierdziłem, że to nie potrzebne. Na szczęście coś innego przykuło moją uwagę, wyróżniając się wśród ciemności. Jaskółka, przez którą wpadała do pokoju odrobina światła księżycowego. Zapewniło mi to piękny widok na gwieździste niebo, na którym teraz mogłem skupić uwagę.
-Myślisz, że tam w górze pośród tych wszystkich chmur, gwiazd i bezkresnego wszech świata, znajduje się coś nie dostrzeganego przez ludzkie oczy?- usłyszałem ciche pytanie od przyjaciółki, na które nie zostało mi nic innego jak od powiedzieć.
-Kto wie?  
_________________________________________________
Bardzo przepraszam za czas, który musieliście przeczekać ;/ Długo nie mogłam znaleźć czegoś dobrego, by móc to napisać, ale w końcu znalazłam dobry pomysł, by pociągnąć fabułę do przodu. Mam nadzieje, że choć odrobinę was to zaciekawiło :) Mam cichą nadzieje, że jednak tak...  No cóż do usłyszenia :x
~Merry

czwartek, 14 maja 2015

10. Klucz do szczęścia.

*Mad*
Uderzyłam głową o ścianę, gdy blondyni wpakowali Kim do jeziora. Ja wiedziałam że jeden nie ma do końca równo pod sufitem, ale że drugi też? Dobry Boże co tu się uskutecznia... Wzięłam ręcznik i wyszłam z domku do chłopaków. Kim zdążyła już wyjść z jeziora, więc okryłam ją ręcznikiem i bez słowa zaprowadziłam ją do domu i kazałam się przebrać. Gdy ponownie weszłam do saloniku obaj blondyni siedzieli na pufach.
-Myślę że chociaż jeden z was powinien  ją przeprosić za to wszystko.- mruknęłam kładąc się na dywanie przy kominku. Jak ja lubiłam tu leżeć w dzieciństwie. Mój wzrok powędrował na chłopaków którzy milczeli, jak zaklęci. Mogłam się tego spodziewać. Podniosłam się z podłogi, po czym skierowałam do pokoiku, gdzie koło mojego prowizorycznego łóżka na parapecie leżała torba w której mam słuchawki. Przyklękłam przy niej i wygrzebałam słuchawki z bocznej kieszonki. Powoli poczłapałam ku wyjściu, ale zanim zdążyłam nacisnąć klamkę ktoś przytrzymał mnie za ramię.
-Gdzie idziesz? Późno już, nie sądzisz że to trochę nie bezpieczne ? - usłyszałam od przyjaciela, który przeszywał mnie wzrokiem na wskroś. Nie powiem po plecach przebiegł mi zimny dreszcz gdy tak na mnie patrzył. Przyuważyłam że w między czasie on również zaczął się  ubierać. - Nie puszczę cię nigdzie samej, nie o tej porze.- powiedział dalej wpatrując się we mnie tym przeszywającym wzrokiem.
Blondyn wiedział że coś jest nie tak. Tylko że tu już nie chodziło tylko o nich. To już była o wiele większa skala. Z każdym dniem coraz bardziej i szybciej rośnie świadomość niebios, o wszystkim co jest związane z Maddie. Ta dziewczyna jeszcze nie wie co ją czeka... Jej świat się zmienia, ciemnieje, traci wyrazistość i kolory. Już nie jest tą samą osobą co kiedyś, teraz gdy jej stróż ma mniej czasu, trzeba chyba cudu by dał radę.
Truchtałam z słuchawkami w uszach z "ogonem" w postaci chłopaka. Luke namieszał w moim życiu, jak jeszcze nikt, jednak czy to dobrze? Wszystko wywróciło się do góry nogami, straciłam nad tym panowanie nad moim życiem, wszystko pędzi tak szybko, bez utraty tchu, bez większego namysłu, może nawet celu. "Dreaming of the way it used to be" słowa piosenki odbiły mi się echem po głowie, czy ja chciałabym by było jak dawniej? Czy to jest klucz do szczęścia? Z tym że nie do końca wiem czy to by było dobre rozwiązanie... Miałabym od tak zapomnieć o Luke'u, Scott'cie, lub innych z którymi się przyjaźniłam, stop. Czekaj przyjaźniłam? Może bardziej zaznajomiłam. To chyba bardziej pasuje do więzi mnie łączącej z niektórymi. Tamten chłopak nadal się nie odnalazł. a na razie nie zapowiada się na to by stało się coś odwrotnego. "So hang on, be strong!" Kolejne słowa odbiły się echem. Właśnie to powinnam zrobić, trzymać się i być silnym. Zacisnęłam bardziej pięści i ruszyłam szybciej niż wcześniej przed siebie, na co zapewne Luke nie był przygotowany.
*Kim*
Nie do końca wiem co się dzisiaj działo, ale z pewnością milczenie Scott'a nie wróżyło nic dobrego. Dosiadłam się do niego i czekałam, aż zacznie opowiadać co się stało i co mu w duszy gra.
-Pamiętasz jak opowiadałem ci że na kogoś wpadłem, ale nie zdążyłem przeprosić? To była ona. Maddie. To na nią wpadłem tamtego dnia, a wiesz co jest najgorsze? Że nie mam u niej totalnie szans.- głos z zdania na zdanie coraz bardziej mu się łamał, był zrozpaczony, wyprany z pozytywnych uczuć. Ten wielkolud to tak naprawdę mały chłopczyk, zagubiony w świecie pełnym nie zawszę dobrych ludzi. Jasne nikt nie jest święty, a ludzie są tylko ludźmi i tego nie zmienisz. Jednakże ten blondyn kryje wszystko przed światem i dzieli się tymi sekretami tylko z nielicznymi. 
Wiesz o kimś tyle na ile Ci ten ktoś pozwolił...

__________________________________________________
Jestem lekko sobą zawiedziona, tak długo nie mogłam niczego sensownego złożyć, że to aż straszne... (do tego ta długość ;d) Przepraszam za ten czas oczekiwań, to co się dzieje w moim życiu to jakaś wielka paranoja xd Przepraszam jeszcze raz :<
~Merry