wtorek, 7 lipca 2015

11. Are you sure?

*Maddie*
Biegłam cały czas przed siebie do puki nie opadłam z sił. Walnęłam się na trawie przy drzewie, które pamiętam z dzieciństwa. Nie mam pojęcia czy Luke nadążał za mną, zgubił się lub odpuścił, jednak nie mam się o co martwić chłopak poradzi sobie spokojnie z wszystkimi przeciwnościami, zdążyłam to zauważyć od pierwszego spotkania. Lekko przymknęłam oczy i próbowałam się wyciszyć, ale coś nie wyszło, ponieważ ktoś wywrócił się o moje wyciągnięte wzdłuż nogi i zarył twarzą w ziemie. Uniosłam brew i pod sunęłam się do jak sądzę chłopaka.
-Wszystko okey? - mruknęłam pomagając mu się podnieść do pozycji siedzącej. Chwilę wypluwał trawę i fragmenty gleby z buzi, która za nic nie wydawała się znajoma. Ciemność nas otaczająca tym bardziej nie pomagała w zidentyfikowaniu chłopaka, jednak jedno co mogę stwierdzić to to, że włosy miał definitywnie ciemniejsze co od razu wyklucza Scot'a i Luke'a. Podaruje sobie dalszy opis chłopaka i skupie się bardziej na pomocy mu.
-Jestem cały! Chyba...- po jego słowach uniosłam brew do góry w akcie zdziwienia, przez jego zachowanie. Myślałam, że usłyszałam już wszystko, ale chyba się przeliczyłam.-Albo nie? Ręka, noga, głowa... Dobra jest. Ucho... Ucho?Ucho?! - Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Czy ten gość po skradał rozum?
-Ech... Pozwól, że zostawię to bez komentarza. - mruknęłam załamując się jeszcze bardziej niż wcześniej. To chyba dopiero początek mojej " przygody" z jego udziałem. Z tym, że nie jestem do końca pewna czy chcę kolejnego spotkania z nim... No cóż, cokolwiek.- W każdym razie co tu robisz? O takiej godzinie dzieci powinny już spać.- mruknęłam wstając i otrzepując spodnie.
-Wieczorynka jeszcze przede mną.- zaśmiał się również wstając z ziemi. Podszedł w moją stronę i wyciągnął do mnie rękę. - Wybacz, że się nie przedstawiłem. Jestem Jensen. A ty?
*Chad*
Nasz nostalgiczny nastrój wywołany chwilą odpoczynku przy ognisku, został przerwany dźwiękiem mojego telefonu. Niewiele myśląc odebrałem i oddaliłem się od towarzystwa z, którym przebywałem.
-Słucham? - Zapytałem z uśmiechem, który szybko znikł gdy usłyszałem głos po drugiej stronie.
-Dobry Wieczór Chad. - Myślałem, że już nigdy go nie usłyszę... Jednak to byłoby zbyt piękne nieprawdaż? 
-Ty...- warknąłem do słuchawki tracąc cały dobry humor. Nerwowo prze stępowałem z nogi na nogę i czekałem.
-Żadnego "co chcesz?", "Po co dzwonisz?" Co się stało z tamtym Sky'em, którego pamiętam? - Ten osobnik coraz bardziej działała mi na nerwy.
-Słuchaj nie mam czasu na twoje gierki demonie. Mów co masz mówić i nie odzywaj się do mnie więcej.- Warknąłem coraz bardziej oddalając się od zgromadzenia.
-Jesteś tego pewny? - zapytał wybuchając śmiechem.
-Nie przedłużaj tej rozmowy bardziej niż jest to konieczne.- Mruknąłem kopiąc po drodze przypadkowy kamień, który wpadł mi pod nogi.
-Twoja córka nie byłaby zadowolona gdyby cie teraz słyszała. - Przed oczami ukazał mi się jego uśmiech, który pojawiał się gdy miał przewagę nad wrogiem.
- Co ma do tego moja córka?- Warknąłem czując lekki niepokój w sercu.
- Maddie tak? Trzeba przyznać wygląda bosko. Ale czego mogłem się spodziewać po córce anioła?- Ponownie usłyszałem jego śmiech i przywołałem obraz Mad, moja mała córeczka...
-Jeśli...- Przerwał mi głuchy dźwięk z telefonu, szybko spojrzałem na ekran po czym rzuciłem telefonem przed siebie, biegnąc w stronę domku dzieciaków. Szybko wpadłem przez drzwi i przejechałem wzrokiem po wszystkich  znajdujących się  w obrębie mojego pola widzenia. Na szczęście wszyscy byli cali. Napotykając pytający wzrok mojej córki, szybko przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
- Nic skarbie. Cieszę się, że jesteś.- wyszeptałem w jej włosy.
- Tato wszystko w porządku ?- Zapytała odsuwając się lekko ode mnie. Tylko pokiwałem głową i drugi raz ją przytuliłem, lecz tym razem krócej i chwilę później już mnie nie było. Wybiegłem z ich domku i podążyłem wzdłuż brzegu w stronę ogniska. Musiałem pilnie porozmawiać z Amandą, teraz liczy się każda sekunda...
*Luke*
Po tym wszystkim nie mogłem zmrużyć oka. Wierciłem się w łóżku próbując jakoś zasnąć, chociaż nie potrzebuje snu. Patrzyłem w ogarniającą mnie ciemność ponownie wyciszając organizm jak to tylko możliwe. Może tym razem...
-Luke tłuczesz się tak okropnie, że i ja spać nie mogę.- usłyszałem mruknięcie z mojej prawej strony, które nie powiem zdziwiło mnie.
-Przepraszam, ale...- chciałem zacząć tłumaczyć jej moje zachowanie, ale przerwało mi lekkie uderzenie w nos.
-Cicho. Później sobie porozmawiamy, a teraz przepraszam, ale pozwolę sobie użyczyć sobie ciebie jako poduszki okey?- Jak na potwierdzenie swoich słów położyła się na mnie i przytuliła, jak to robiła z poduszką zawsze gdy szła spać. Korciło mnie by się odezwać, ale stwierdziłem, że to nie potrzebne. Na szczęście coś innego przykuło moją uwagę, wyróżniając się wśród ciemności. Jaskółka, przez którą wpadała do pokoju odrobina światła księżycowego. Zapewniło mi to piękny widok na gwieździste niebo, na którym teraz mogłem skupić uwagę.
-Myślisz, że tam w górze pośród tych wszystkich chmur, gwiazd i bezkresnego wszech świata, znajduje się coś nie dostrzeganego przez ludzkie oczy?- usłyszałem ciche pytanie od przyjaciółki, na które nie zostało mi nic innego jak od powiedzieć.
-Kto wie?  
_________________________________________________
Bardzo przepraszam za czas, który musieliście przeczekać ;/ Długo nie mogłam znaleźć czegoś dobrego, by móc to napisać, ale w końcu znalazłam dobry pomysł, by pociągnąć fabułę do przodu. Mam nadzieje, że choć odrobinę was to zaciekawiło :) Mam cichą nadzieje, że jednak tak...  No cóż do usłyszenia :x
~Merry

czwartek, 14 maja 2015

10. Klucz do szczęścia.

*Mad*
Uderzyłam głową o ścianę, gdy blondyni wpakowali Kim do jeziora. Ja wiedziałam że jeden nie ma do końca równo pod sufitem, ale że drugi też? Dobry Boże co tu się uskutecznia... Wzięłam ręcznik i wyszłam z domku do chłopaków. Kim zdążyła już wyjść z jeziora, więc okryłam ją ręcznikiem i bez słowa zaprowadziłam ją do domu i kazałam się przebrać. Gdy ponownie weszłam do saloniku obaj blondyni siedzieli na pufach.
-Myślę że chociaż jeden z was powinien  ją przeprosić za to wszystko.- mruknęłam kładąc się na dywanie przy kominku. Jak ja lubiłam tu leżeć w dzieciństwie. Mój wzrok powędrował na chłopaków którzy milczeli, jak zaklęci. Mogłam się tego spodziewać. Podniosłam się z podłogi, po czym skierowałam do pokoiku, gdzie koło mojego prowizorycznego łóżka na parapecie leżała torba w której mam słuchawki. Przyklękłam przy niej i wygrzebałam słuchawki z bocznej kieszonki. Powoli poczłapałam ku wyjściu, ale zanim zdążyłam nacisnąć klamkę ktoś przytrzymał mnie za ramię.
-Gdzie idziesz? Późno już, nie sądzisz że to trochę nie bezpieczne ? - usłyszałam od przyjaciela, który przeszywał mnie wzrokiem na wskroś. Nie powiem po plecach przebiegł mi zimny dreszcz gdy tak na mnie patrzył. Przyuważyłam że w między czasie on również zaczął się  ubierać. - Nie puszczę cię nigdzie samej, nie o tej porze.- powiedział dalej wpatrując się we mnie tym przeszywającym wzrokiem.
Blondyn wiedział że coś jest nie tak. Tylko że tu już nie chodziło tylko o nich. To już była o wiele większa skala. Z każdym dniem coraz bardziej i szybciej rośnie świadomość niebios, o wszystkim co jest związane z Maddie. Ta dziewczyna jeszcze nie wie co ją czeka... Jej świat się zmienia, ciemnieje, traci wyrazistość i kolory. Już nie jest tą samą osobą co kiedyś, teraz gdy jej stróż ma mniej czasu, trzeba chyba cudu by dał radę.
Truchtałam z słuchawkami w uszach z "ogonem" w postaci chłopaka. Luke namieszał w moim życiu, jak jeszcze nikt, jednak czy to dobrze? Wszystko wywróciło się do góry nogami, straciłam nad tym panowanie nad moim życiem, wszystko pędzi tak szybko, bez utraty tchu, bez większego namysłu, może nawet celu. "Dreaming of the way it used to be" słowa piosenki odbiły mi się echem po głowie, czy ja chciałabym by było jak dawniej? Czy to jest klucz do szczęścia? Z tym że nie do końca wiem czy to by było dobre rozwiązanie... Miałabym od tak zapomnieć o Luke'u, Scott'cie, lub innych z którymi się przyjaźniłam, stop. Czekaj przyjaźniłam? Może bardziej zaznajomiłam. To chyba bardziej pasuje do więzi mnie łączącej z niektórymi. Tamten chłopak nadal się nie odnalazł. a na razie nie zapowiada się na to by stało się coś odwrotnego. "So hang on, be strong!" Kolejne słowa odbiły się echem. Właśnie to powinnam zrobić, trzymać się i być silnym. Zacisnęłam bardziej pięści i ruszyłam szybciej niż wcześniej przed siebie, na co zapewne Luke nie był przygotowany.
*Kim*
Nie do końca wiem co się dzisiaj działo, ale z pewnością milczenie Scott'a nie wróżyło nic dobrego. Dosiadłam się do niego i czekałam, aż zacznie opowiadać co się stało i co mu w duszy gra.
-Pamiętasz jak opowiadałem ci że na kogoś wpadłem, ale nie zdążyłem przeprosić? To była ona. Maddie. To na nią wpadłem tamtego dnia, a wiesz co jest najgorsze? Że nie mam u niej totalnie szans.- głos z zdania na zdanie coraz bardziej mu się łamał, był zrozpaczony, wyprany z pozytywnych uczuć. Ten wielkolud to tak naprawdę mały chłopczyk, zagubiony w świecie pełnym nie zawszę dobrych ludzi. Jasne nikt nie jest święty, a ludzie są tylko ludźmi i tego nie zmienisz. Jednakże ten blondyn kryje wszystko przed światem i dzieli się tymi sekretami tylko z nielicznymi. 
Wiesz o kimś tyle na ile Ci ten ktoś pozwolił...

__________________________________________________
Jestem lekko sobą zawiedziona, tak długo nie mogłam niczego sensownego złożyć, że to aż straszne... (do tego ta długość ;d) Przepraszam za ten czas oczekiwań, to co się dzieje w moim życiu to jakaś wielka paranoja xd Przepraszam jeszcze raz :<
~Merry

piątek, 17 kwietnia 2015

9. Jestem otwarta na propozycje.

*Mad*
Nadal leżałam na łóżku z tym że Luke robi mały przegląd mojego pokoju. Przekręciłam się na brzuch by móc przyglądać się jego poczynaniom. Jeszcze chwilę się po kręcił po czym usiadł przy biurku i wrócił wzrokiem do mnie.
-No to jakie plany na weekend? - zapytał rozkładając się bardziej na krześle i zakładając ręce za głowę. Po patrzyłam się na niego jak na głupiego, ale zdążył już zamknąć oczy. Westchnęłam i zabrałam się za odpowiedź.
- Cóż... Jestem otwarta na propozycje. - uśmiechnęłam się i znów przekręciłam się na plecy. Taka była prawda nie miałam planów nawet nie myślałam nad nimi. W sumie to i tak mam zajęcie, a to czy zrobię coś jeszcze to już inna kwestia i zależy jak leży. Poprawiłam się na łóżku i przymrużyłam oczy.
-Szczerze miałem nadzieje że masz jakieś plany, bo w takim razie oboje nie mamy żadnego pomysłu na spędzenie tego weekendu. - usłyszałam jak wstał z krzesła i gdzieś podszedł, przez zamknięte oczy nie jestem pewna gdzie dokładnie się znajduje, co jednak nie zmienia faktu że się przemieścił.
-Nie powiedziałam że nie mam pomysłu, powiedziałam że jestem otwarta na sugestie. - wyciągnęłam rękę do góry dźgając chłopaka, gdziekolwiek trafiłam. Otworzyłam oczy i zabrałam swój palec wskazujący z twarzy blondyna.
-Maddie!- zawołał z dołu tata, nie często mnie woła więc nieźle się zdziwiłam. Poczłapałam korytarzem na dół w raz z moją przylepą Hemmings'em i weszliśmy do kuchni w której byli rodzice. Kiedy mama wróciła? 
- To po co wołałeś? - uśmiechnęłam się do taty i oparłam się o blat. 
- Dostałem urlop i chciałem prze dyskutować z tobą i mamą gdzie moglibyśmy się wybrać. Oczywiście możesz ze sobą zabrać Luke'a. - teraz to on się uśmiechnął i przeniósł swój wzrok na mamę.- O zapomniałem że prawdo podobnie jadą z nami Hoying'owie. - zaśmiał się po czym wrócił do poprzedniego wyrazu twarzy i zaczął mówić potencjalne pomysły na wyjazd.
*Luke*
Nie sądziłem że tak niewiele trzeba by zdobyć ich zaufanie, myślałem że to będzie o wiele trudniejsze niż się okazało. Zamknąłem za sobą drzwi mieszkania i podszedłem do kuchni, szybko przejrzałem lodówkę która powoli świeciła pustkami, muszę sobie zapisać że czas na zakupy. Może nawet teraz pójdę je zrobić. 
-To chyba najrozsądniejsze...- mruknąłem sam do siebie i otworzyłem schowek w panelach. Przesunąłem kilka rzeczy z wieka pudełka i wyciągnąłem to czego było mi aktualnie potrzeba. Zasunąłem schowek, ubrałem buty i wyszedłem po zakupy.
Nim się obejrzeli nadszedł dzień wyjazdu, Luke, Mad, Kim i Scott. Jego obecność nikomu nie robiła różnicy, w końcu im więcej tym lepiej! Ale z drugiej strony Scott ich nie znał,chociaż nie do końca gdyż zapewne nie raz spotykał ich na szkolnym korytarzu. Wracając do bieżących wydarzeń...
Nie sądziłem że Kim ma brata... Co lepsze, nie wiedziałem też że chodzi z nami do szkoły, oraz to że zdążył już wpaść na Maddie... Przyrzekam że jeśli ją tknie to może się pożegnać z rękami.
-O czym tak myślisz?- zapytała, wyrywając mnie od planowania co takiego mogę zrobić Hoying'owi. Tak wiele pomysłów, tak mało możliwości...
-O niczym szczególnym. Zastanawiam się tylko nad tym jak się podzielimy.- westchnąłem spoglądając w bok na Maddie która tylko pokiwała głową, po czym zabrała głos.
-W sumie możemy podzielić się na pary, mi tam obojętne.- westchnęła i oparła głowę o szybę. Przy najmniej pogoda nam się udała, ale mój skarb nie podchodzi do tego tak entuzjastycznie jak ja.
- Oj Mad uśmiechnij się, w końcu nie zawszę trafia się taka okazja by mnie wrzucić do jeziora prawda?- zaśmiałem się co przyciągnęło jej uwagę, gdy zwróciła na mnie wzrok roześmiała się sama.
-Luke nie chcę cię martwić ale cały lewy policzek masz czerwony.- zaśmiała się jeszcze głośniej, aż jej tata zerkał na nas do tyłu, co takiego się stało, po czym sam się uśmiechnął.
Zdążyłem zobaczyć w przednim lusterku czy dziewczyna ma racje i rzeczywiście miała, cały lewy policzek był czerwony, tylko co ja takiego zrobiłem? 
-Ej dobra koniec nie śmiej się tak ze mnie! Teraz masz za gwarantowaną lekcje pływania.- dziewczyna nadal nie mogła przestać się śmiać, plusem jest to że już się nie smuci.
-Ten typ tak ma.- skomentowała ze śmiechem pani Sky rozbawiając tym kierowcę. Trzeba im przyznać byli dobranym małżeństwem.
*Mad*
O... Czyli wylądowaliśmy w domku letniskowym. Uwielbiam ten domek, wiąże z nim wiele miłych dni z rodziną gdy wychodziliśmy pływać w pobliskim jeziorku, to miejsce przywołuje tak dużo pozytywnych wspomnień.
-Pomożecie mi w czymś? Wiedziałam że się zgodzicie! - Zapytała Kim i zanim którekolwiek z nas zdążyło coś powiedzieć ona dała swoją odpowiedź. - Więc oficjalnie zostaliście moimi aktorami! - podała nam wszystkim kartki z tekstem i usiadła na krześle. W ogóle to kiedy ona przyniosła sobie to krzesło? W każdym razie robi się coraz dziwniej. - Mad ty będziesz Edward'em, Luke zagra Jacob'a, a mój kochany braciszek to Bella. Shh Sky nie musisz dziękować, pamiętałam że zawsze bardziej lubiłaś Ed'a.- załamana uderzyłam sobie otwartą ręką w czoło, tego jeszcze nie było.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey :) Przepraszam za tą przerwę, nie mam ostatnio tak dużo czasu jak zawszę ale poświęciłam temu rozdziałowi tyle czasu ile tylko mogłam. W każdym razie mam nadzieje że się nie zawiedliście :/ 
(Tak mi brakuje Paul'a :'( [*] )
~Merry

sobota, 28 marca 2015

8. Nie jestem jak większość...

*Mad*
Moje myśli zbiegają się tylko do jednego tematu, Matt. Przez cały ten tydzień byłam jakby wyrwana z społeczeństwa, Kim i Luke próbowali jakoś mnie zagadać jednakże nadal nie mogłam przetrawić tego że jeszcze nic wielkiego nie wiem, Hoying po kilku dniach odpuściła i nie pytała o nic, natomiast blondyn był na domiar rozmowny... Nawet zdążył mi złożyć dwie wizyty w tym tygodniu, co prawda nie paliłam się zbytnio do rozmowy, ale cały czas próbował i się nie poddawał. Ta cecha nas łączy, jesteśmy nieugięci w dążeniu do celu.
Kolejne godziny w szkole leciały im zasadniczo szybko, ona myślała, on obserwował jej skupioną twarz i się uśmiechał... A Hayes notował wszystko co widział. Tak, Hayes Brown wtyczka przyjaciół ciemności, jak to ONI zwykli mówić. Cóż można dodać... Żadne z nich nie wie jak wielkich wrogów mają, bądź sobie robią.

Wracałam już z lekcji z Hemmings'em u boku, trzeba dodać że z rozgadanym Hemmings'em.
-No i wiesz, to było tak...- zaczynał ponownie opowiadać co robił na innych lekcjach. Dobra tym razem włączę się do jego monologu.
-Luke może przy stopuj trochę, bo ci tematów braknie.- mruknęłam z lekkim rozbawieniem patrząc jak oniemiał, w sumie sama bym podobnie zareagowała bo przez tydzień nie wyrażałam chęci do rozmowy, a tu teraz tak nagle.
- Jak braknie tematów to zawsze możemy zacząć się całować.- mówił szczerząc się do mnie i ruszając brwiami. W odpowiedzi tylko parskłam śmiechem i pociągnęłam go za rękę do domu.
-Ey ale ja nie mówiłem tego w sensie, że w sensie.- zaśmiał się gdy nadal go ciągnęłam.
-Przytkaj się Hemmings i spadaj do mojego pokoju, zrobię nam coś do jedzenia. - słysząc co powiedziałam tylko pokręcił głową i podszedł do mnie.
-O nie! Albo dobra. Mogę przepatrzeć wszystkie twoje szafki prawda? No dziękuje! - powiedział głośno i zaczął uciekać na górę, nie goniłam go, nie miałam po co i tak by mi przeszukał szafki, kwestia czasu.- Ey czemu mnie nie ganiasz?- zawrócił i z pretensją w głosie mruknął co miał do powiedzenia.
- A miałam? - zapytałam na co zagryzł wargę, nie tylko nie to! Cholera, sama przejmuje przez niego ten nawyk...
-Zaskakujesz mnie, większość by za mną pobiegła i zatrzymała, a ty spokojnie dalej robisz kanapki.- zaciekawiony oparł się o blat i zaczął obserwować mojr poczynania, oraz mimikę twarzy.
-Nie jestem jak większość zrozum, tam gdzie inni widzą ciemne niebo ja widzę miliony gwiazd lśniących niczym małe ogniki z żarzącego się ogniska. Zawszę mam nadzieje, nadzieje że... W każdym razie. Nie biegłam za tobą, bo wiedziałam że i tak tam po zaglądasz, a to czy teraz czy później nie robi wielkiej różnicy.- Zakończyłam swój monolog na co dostałam solidnego przytulasa od blondyna.
-Dziękuje.- szepnął przyciskając mnie bliżej siebie, to było miłe, dodatkowo był taki ciepły, ale to nie zbyt naturalne dla mnie, zazwyczaj przytulałam tylko poduszkę czy kołdrę, a nie drugiego człowieka.
-No już, już Lukey, chodź mały leci samolocik.- odsuwając się trochę chwyciłam kanapkę i udawałam że jest małym samolotem, pomijając że z dwa plasterki ogórka zleciały "doleciałam" kanapką do twarzy chłopaka.
-Nie że coś, ale jestem już dużym chłopcem.- zaśmiał się gdy władowałam mu kanapkę do buzi i wzięłam resztę idąc na górę. Gdy byłam już prawie na szczycie schodów Luke mnie dogonił i o mało nie wpadliśmy na mojego tatę.
-Hey tato!- zaśmiałam się widząc jego minę. Hemmings szybko się wyprostował i wysunął dłoń mówiąc dzień dobry na co dostał szybko odpowiedź.
-Tylko pokoju nie roznieście.- zaśmiał się i wrócił do swojego biura posyłając nam jeszcze jeden uśmiech. Zaczęłam się kolejny raz dziś śmiać, no proszę jak jeden człowiek może zmienić czyjś dzień na lepsze.
-Skąd to przerażenie w oczach?- zmrużyłam na niego oczy idąc tyłem do pokoju by móc przyglądnąć się jego twarzy. Chwilę zwlekał z odpowiedzią, ale uzyskałam swoją odpowiedź.
-Cóż jakby nie patrzeć twój tata to szanowany detektyw, pracuje nad sprawą Whitaker'a i sama wiesz że szanuje to jaką osobą jest i to co robi. Przypomina mi też trochę mojego ojca.- dokończył siedząc już na moim łóżku, choć może nieco trafniej opisując to rozkładając się na moim łóżku. 
-Rozumiem.- powiedziałam siadając obok niego i zawieszając wzrok w sufit i patrząc na moją tablice, nadal jej nie zmazałam.
Jeszcze chwile siedzieli w ciszy, którą przełamał skrzyp łóżka kiedy niebieskooki demon przyciągnął do siebie dziewczynę już drugi raz dzisiaj, czuł jak jej ciało się spięło, w sumie nie dziwił się prawie nikt jej nie przytulał, miała prawo czuć się nie komfortowo, więc czemu się nie odsuwała?
*Luke*
Czy ona musi mnie aż tak bardzo wystawiać na próbę? Nie myślałem że tak szybko zaśnie w moich ramionach, jak to wspaniale brzmi. Złożyłem kolejny pocałunek na jej głowie, po czym pogładziłem ją po włosach i dostałem się do jej snów, zamykając sam oczy.
Pojawiłem się na małej polanie w cieniu drzewa, zaraz obok mogłem zobaczyć JĄ ubraną w piękną sukienkę z kwiatami we włosach, mógłbym nigdy nie wychodzić z tej magicznej krainy. W pewnym momencie jakiś cień zaczął ją szarpać, krzyczała, rzuciłem się do biegu ... Szybko otworzyłem oczy czując jej ręce zaciśnięte na mojej koszulce, ponownie ją do siebie przytuliłem, by mogła trochę ochłonąć, nie przypominam sobie by kiedyś śniła o tych cieniach... To mi nie pasuje i muszę się dowiedzieć czemu akurat cienie... 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ^^ No cóż jest rozdział, jest kilka pytań i jest kilka uroczych momentów, więc jestem całkiem zadowolona. :)
~Merry 

piątek, 20 marca 2015

7. Spania nie masz?

*Luke*
Nareszcie mogę ją normalnie dotknąć, porozmawiać. Tak bardzo tego chciałem.
Demon wciąż rozmyślał o szatynce, zastanawiał się jak to będzie później... Jak już będzie jego,  jak powróci do swojego świata, ale nie sam. Podczas gdy on myślał o niej ona próbowała rozgryźć to co w sobie krył. Mogła przysiąc że chłopak krył w sobie wielką tajemnicę którą jak najszybciej musi rozwikłać. Była bardzo zdeterminowana, jak nigdy, wiedziała że on też może zniknąć, ale czy ona da MU zniknąć? Była zbyt zaciekawiona jego osobą, zbyt zanurzona w swoich rozmyślaniach że nie zauważyła kiedy zasnęła.
Podszedłem do łóżka i się w nim położyłem.
-Jutro czeka mnie pracowity dzień.- mruknąłem do siebie myśląc o wszystkich celach do unieszkodliwienia. Było ich dosyć sporo.
*Mad*
Usiadłam na swoim stałym miejscu przy oknie w pracowni chemicznej po mojej lewej usiadła Kim zabierając mi probówkę którą oglądałam.
-Nie oglądaj probówki tylko nowego.- zaśmiała się wskazując osobę plątającą się po moim umyśle.
-Och Luke. - mimowolnie westchnęłam widząc znajomą twarz zbliżającą się do naszej ławki, szedł powoli i ostrożnie, nie rozglądał się... Zachowywał jakby już wszystkich znał i wiedział gdzie co jest, to nie jest normalne. Przy najmniej tak mi się wydaje.
-Mogę się dosiąść?- zapytał na co Kim pokiwała głową zgadzając się. Chłopak usiadł po mojej prawej i wypakował swoje rzeczy uśmiechając się do mnie.
-Oprowadzisz mnie później? - zapytał dalej z uśmiechem, w odpowiedzi tylko się wykrzywiłam swoją twarz w małym uśmiechu. 
Luke nie mógł przestać się uśmiechać gdy w jego pobliżu była ONA, natomiast dziewczyna rozmyślała co było powodem JEGO uśmiechu nieświadoma że to ona nim była. A co działo się z Kim? Była szczęśliwa że Luke interesuje się jej przyjaciółką. Cały czas obserwowała jak chłopak obserwował każdy ruch szatynki i co chwile uśmiechał się jakby sam do siebie. Tak ona to wszystko zauważyła.
***
Od godziny kreśliłam coś na kartce w nadziei że to pomoże mi się skoncentrować i w końcu znaleźć punkt zaczepienia w moim małym śledztwie. Nic nie pomagało, a moja ciekawość wciąż nie była zaspokojona.
-Maddie zmykaj już spać skarbie.- usłyszałam od taty po czym ucałował mnie w czoło jak to miał w zwyczaju gdy do mnie przychodził. Uśmiechnęłam się i gdy wyszedł posłusznie poszłam do łóżka spać.
***
Obudził mnie dzwonek telefonu jak się okazało dzwonił do mnie Matt, tylko co on ode mnie chce o 3 w nocy?
-Maddie tu mama Matt'a, wiesz może gdzie on jest?- słysząc to co powiedziała mama Whitaker'a od razu się rozbudziłam.
-Niestety nie. Co się stało?- Matt nie jest aż taki głupi by uciekać z domu to pewne, tylko czemu go nie ma...
- Nie wrócił do domu przed 1 jak obiecał, więc dzwoniłam po wszystkich kontaktach by dowiedzieć się czy nie został u kogoś na noc na razie nikt nic nie wie. Przepraszam cię za godzinę pewnie spałaś...
-Proszę nie przepraszać, postaram się pani jakkolwiek pomóc, dobranoc. - To również nie jest podobne do Matt'a... On nigdy nie zostawia telefonu w domu, ani też nie łamie obietnic. To mi nie pasuje. Wstałam z łóżka i zaświeciłam lampkę przy biurku przy którym usiadłam. Wyciągnęłam tablice i zaczęłam podsumowywać wszystko co wiem. Mamy piątek, zapewne jak zawsze gdzieś wyszedł. Jeśli byłby z kumplami na pewno któryś by go odstawił do domu lub przenocował... Wypad z kumplami w takim razie odpada. Jednakże musiał gdzieś wyjść, bo obiecał wrócić przed pierwszą... Jest wybuchowy i roztrzepany, ale wątpię by się zgubił na mieście, jednakże nie wykluczam tego, jest jeszcze możliwość że wdał się w jakąś bójkę, co jest bardzo możliwe. Wszystko przenosiłam na tablice stawiając pod znakiem zapytania, kreśląc oraz dopisując możliwości " Co mogło się stać?". W pewnym momencie do pokoju wszedł zaspany tata.
-Mad czy ty spania nie masz? - mruknął siadając na wcześniej zajmowanym przeze mnie łóżku.
- Mama Matt'a dzwoniła że nie wrócił do domu, próbuje ustalić co mogło się stać.- powiedziałam cicho dalej myśląc nad ewentualnościami. 
-Pokarz co zdążyłaś zrobić.- wyciągnął ku mnie rękę w którą po chwili włożyłam tablicę z zapiskami. Chwilę zastanawiał się nad jej treścią, po czym kiwnął głową z uznaniem.- Wszystko zdaje się ze sobą grać, tylko zapomniałaś o jednym szczególe. - usłyszałam jak tablica z powrotem ląduje na biurku i zobaczyłam jak tata robił małe poprawki, przyglądałam się wszystkim jego dopiskom i próbowałam ponownie rozważyć moją teorie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy to! :) Akcja z mamą Matt'a dodała dodatkowego smaczku hmmm? Mam nadzieje że wam się podoba skarby ♥
~Merry :)

czwartek, 5 marca 2015

6. Niecodzienny Widok.

*Luke*
Czy to już? To TEN czas? Mogłem się spodziewać... Muszę wyjść z tej szkoły puki nikt mnie nie widzi.
Jego sylwetka z sekundy na sekundę stawała się bardziej materialna, bardziej widzialna. Chowa się w cieniu, chowa ale czy na pewno nikt go nie widzi? Jedna para oczu, tylko jedna, a może aż? Piękne błękitne oczy spoglądały na ten niecodzienny widok.
To już? To nie było takie spektakularne jak przy puszczałem. Muszę teraz po załatwiać wszystkie formalności z szkołą, mieszkaniem i innymi.
*Mad*
Wracałam tą samą drogą do domu, ale tym razem warunki pogodowe były nieco inne. Dokładniej to się rozpadało, dobrze rozpadało, a ja nawet kurtki nie mam... Przeziębienie mam już za rezerwowane ech... I do tego te powiewy wiatru, oj nie przemyślałam do końca dzisiejszego ubioru.
-Proszę.- usłyszałam i poczułam ciepły materiał na plecach i głowie. Odwróciłam się w stronę głosu i musiałam zadrzeć głowę do góry by zobaczyć twarz osoby która podarowała mi swoją bluzę.
- Dziękuje, ale weź ją z powrotem ja i tak jestem cała przemoczona.- powoli zdejmowałam bluzę z ramion ale chłodna ręka mnie w tym powstrzymała. Ponownie skupiłam się na twarzy tej osoby i bardziej się jej przyjrzałam. Niebieskie oczy, blond włosy, dołeczki w policzkach, dość mocno zarysowana szczęka, malinowe usta i w dolnej wardze piercing, nigdy go nie widziałam, a czuje się tak jakby zawsze był blisko... Nie ważne, to było głupie.
-Nic mi nie będzie. Odprowadzę cię tylko, że musiałabyś prowadzić.- zaśmiał się obejmując moje ramie. To, to, to... Czy? Na prawdę? Nikt jeszcze... Aaaaa! Boże Mad histeryzujesz. Dobra koniec, koniec. Raju ale to miłe uczucie.
-O-okey, ale...- Nie zdążyłam od powiedzieć bo chłopak przytknął mi palec do ust, każąc się uciszyć.
- Żadnych ale. Nie martw się z cukru nie jestem nie rozpuszczę się.- uśmiechnął się i przycisnął mnie mocniej do siebie. Nie powinnam być teraz przerażona? Nie mam pojęcia kim on jest, zachowuje się co najmniej dziwnie, ale... Ale okazał mi tyle serca i wydaje się bardzo znajomy... - Nie przedstawiłem ci się! Jestem Luke.- zaśmiał się dalej energicznie idąc. Nie mam pojęcia skąd tyle w nim tyle radości, ale to miłe.
-Maddie, skręcamy w następną uliczkę będzie szybciej i nie zmokniesz tak bardzo. Przepraszam jeśli będziesz przeziębiony.- powiedziałam chowając swoją twarz za włosami, nie myślałam że tak szybko się będę rumienić, okropne.
-Urocza jesteś wiesz? Chodzisz do tej szkoły niedaleko? - zapytał dalej z uśmiechem wpatrując się w moją twarz która pewnie kolorem przypomina ulubioną szminkę mojej mamy. Skręciliśmy w wąską uliczkę i wyszliśmy prawie przed moim domem.
- A idź ty. Tak właśnie do tej, nie mów że ty też? Nigdy cię tu nie widziałam... Podejdź i nie moknij mi tam! - dostałam jakiegoś słowotoku i lekko się zaśmiałam gdy oparł się o ścianę i odgarniał swoje mokre włosy. 
-Masz racje, dopiero się wprowadziłem, nawet mieszkam niedaleko. A w tamtej szkole zaczynam naukę od jutra.- od powiedział mi i jeszcze bardziej się wyszczerzył. Co on takiego w sobie miał...
- Okey ja uciekam. Do zobaczenia Luke.- pożegnałam się i już miałam otwierać drzwi gdy przypomniałam sobie o bluzie. - Luke! Czekaj chwilę.- krzyknęłam za nim, a on się zatrzymał w pół kroku. Zdjęłam z siebie bluzę i zarzuciłam mu ją na plecy. - Dziękuje za wszystko.- uśmiechnęłam się i weszłam do domu. Zdjęłam buty i przeszłam kawałek korytarza,ale zawołała do mnie mama.
-Mad kto to był?- zapytała uśmiechając się tak jak to zawszę ona robiła.
-Ten chłopak? To Luke.- powiedziałam i miałam już iść do siebie,ale drugi raz mi przerwano...
- Opowiesz mi coś o nim? Nigdy jeszcze nie miałam okazji poznać żadnego twojego kolegi.- przymrużyła z uśmiechem oczy tak jakby marzyła, ale zaraz powróciła do "żywych".- Moja mała córeczka...- posłałam jej uśmiech i poszłam do swojego pokoju by odrobić zadanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieje że jest okey :) Nasza Mad i Luke aaaa! hahahah :D Przepraszam was za tę przerwę :)) Nie miałam w ostatnim czasie zbyt dużo czasu na pisanie i dla tego dopiero teraz :)
~Merry

wtorek, 17 lutego 2015

5. Nigdy nie będzie jego...

*Mike*
Zebrałem przyjaciół w jednym miejscu by obgadać plan działania odzyskania Hemmings'a oraz zlikwidowania tej dziewczyny. 
-Mike nie kręć się tak bo doprowadzasz mnie do białej gorączki.- Warknął Calum poprawiając się na kanapie. Posłałem mu tylko znudzone spojrzenie ale przy stosowałem się do "prośby" przyjaciela i przystanąłem wpatrując się w pozostałą dwójkę. Hayes widocznie nad czymś rozmyślał, a natomiast Ashton wgapiał się w ekran telefonu. Nie ucieszyło mnie to. Podszedłem do niego i przywaliłem mu w tył głowy za który się złapał.
-Za co to ?!- zapytał, a raczej wrzasnął. Pokręciłem tylko głową na boki i wróciłem na swoje miejsce. 
-Hayes masz coś? - zadałem pytanie wytrącając chłopaka z zamyślenia. Trzeba było przyznać że potrafił swoje.
-Powiedzcie mi jedno. Czy ta dziewczyna ma jakieś znaczenie dla demonów?- Zapytał ponownie zagłębiając się w swoje myśli. W sumie...Żadne z nas nie wie czemu rodzina Hemmings'ów tak bardzo interesuje się tą dziewczyną.
-Rodzina Luke'a bardzo się nią interesuje i dla nich najwidoczniej jest ważna.- stwierdził Ashton drapiąc się po karku.
-Maddie Sky tak? - mruknął do nas a bardziej do siebie.Wpatrywaliśmy się w niego wyczekując rozwinięcia swoich myśli.-Ważna dla Hemmings'ów, Luke, Sky... Jesteście pewni że nikt inny się nią nie interesuje? W tym Gabriel...-uciął z wściekłością wypowiadając imię tego idioty z skrzydłami. 
-Poczekaj ale co wspólnego ma ta dziewczyna, rodzina Hemmings i archanioł?- zapytał się Calum podpierając się łokciem na stoliku.
-Spójrz teraz na to logicznie Cal. Gdy demony zdobywają duszę człowieka zawsze jego anioł stróż próbuje coś zrobić. A gdy jeszcze nie byłem upadłym przelotnie usłyszałem to nazwisko.- wytłumaczył swój tok myślenia żwawo gestykulując rękami w nadmiernej ilości.
*Mad*
Podeszłam do swojego łóżka na którym stało jakieś pudło. Z natury jestem ciekawskim człowiekiem i bardzo dociekliwym, więc nie miałam co liczyć na moje stracenie za interesowania tajemniczą paczką. Teoretycznie rodzice mogli je tu przynieść jednakże dlaczego i po co? Nigdy nie dowiem się dumając i gapiąc się w szarawy oklejony taśmą karton bez adresata i tym podobnych. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła? To chyba mam tam już za rezerwowany kociołek z świeżą smołą. Wahałam się przez kawałek czasu czy otworzyć jednakże finalnie uchyliłam wieko pudełka zaraz po tym jak uporałam się z taśmą klejącą. Jego zawartość mnie strasznie zaskoczyła, czy to normalne?
*Scott*
Wyszedłem z kuchni i pokierowałem się w stronę pokoju który dzieliłem z siostrą. Niosłem ze sobą kilka kanapek i dwie szklanki z sokiem multiwitaminowym dla siebie i Kim. Nie mam pojęcia jak się z tym zabrałem ale dałem radę przejść aż do progu naszych czterech ścian. Dalej nie mogłem, bo nijak sobie bym nie otworzył tych drzwi.
-Kim! Otworzysz mi drzwi?- zawołałem tak by usłyszała mnie przez drzwi. Po chwili usłyszałem zduszone mruknięcie, a brunetka otworzyła drewniany prostokąt. Podałem jej sok i talerz po czym przymknąłem drzwi. Złapałem jedną kanapkę i wziąłem gryza.
-Scott mam do ciebie pytanie.- mruknęła z pełnymi ustami na co tylko skinąłem głową na znak by pytała. - Od południa jesteś jakiś dziwny i zamyślony. Dlaczemu?-zapytała używając swojego ulubionego słowa. Aż tak po mnie widać że o czymś, a raczej o kimś myślę?
- Nic się nie stało nie martw się.- posłałem jej uśmiech okłamując ją i siebie także. Bo stało się i to dużo, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Wmawiałem sobie że nic się nie stało, chciałem tak myśleć bo lepiej zapomnieć tamte błękitne oczy, ale czy łatwiej? No niekoniecznie... Wątpię bym mógł zapomnieć tak piękne oczy, nadal żałuje że tak krótko mogłem je podziwiać. Dokończyłem kanapkę i upiłem trochę soku. Chwyciłem po chwili kolejną i wziąłem dużego gryza.
Sumując wszystko co się wydarzyło możemy wysunąć do przodu przyjaciół Luke'a oraz ich plan by przywrócić Lucas'a z powrotem do swojej paczki. Hayes nadal jest wielką zagadką dla nich, dla Mad i dla pewnego blondyna. A pro po blondynów... Inny jasnowłosy nie potrafi zapomnieć o oczach przyjaciółki własnej siostry, nieświadomy zatraca się w wspomnieniach i marzy o dziewczynie która nigdy nie będzie jego. Przy najmniej do czasu gdy Luke żyje, choć może nie do końca można się zgodzić do terminu żyje... Może istnieje jest bardziej odpowiednie? Jak kto woli. Luke dobrze wie co robi choć może się tak nie wydawać. Ta mała istota ludzka - Maddie tak wiele zmieniła, zniszczyła, zbudowała, wszystkie opcje są prawidłowe. Jej życie nie będzie takie samo za kilka dni... Nadejdzie TEN czas. Czas wyczekiwany przez Hemmings'ów... Jeszcze nie teraz ale za niedługo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam was tak strasznie za swoją nieobecność, ale jeśli czytaliście małe informacje po prawo to wiecie co się stało. W każdym razie jak wam się podobał? Bardzo proszę o ocenę, moglibyście to dla mnie zrobić? :') O! A tak z ciekawości się zapytam... Który kawałek wam się podoba? ^^
~Merry

sobota, 31 stycznia 2015

4. Chciałem ją zatrzymać.

*Mad*
Błądziłam powoli po korytarzu głównym, choć może błądzeniem tego nie do końca można było nazwać gdyż znałam to miejsce prawie jak własną kieszeń, powiedźmy. Kolejny raz już zakręciłam by znaleźć klasę od matematyki, jednakże nie było mi to dane. Wpadłam na kogoś przez swoje zamyślenie, wiedziałam że kiedyś moje przemyślenia mnie w coś takiego wpakują.
-Przepraszam.- wymamrotałam pod nosem rozmasowując ramie którym uderzyłam w kogoś znacznie ode mnie wyższego. Skąd to wiem? Czysta analiza, uderzyłam ramieniem dokładnie w połowę przedramienia oraz zderzyłam się ręką z tułowiem oraz nogą tej osoby, niestety nie znam tego blondyna. Możliwe że był nowy lub po prostu nie miałam z nim styczności. Zwinnie przemknęłam przez resztę korytarza czując wzrok tej osoby utkwiony w swoich plecach. Na matematykę niestety uczęszczałam bez Kim, ona natomiast ma teraz chemie z... W sumie nawet nie wiem z kim. Podskoczyłam gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, nie lubię straszliwie tego dźwięku jest okropny, nieprzewidywalny i strasznie głośny. Powoli powłóczyłam nogami po podłodze do mojej ławki, a widząc w niej jeszcze kogoś wbiło mnie w ziemie. Chłopak miał duże kocie oczy, a skupiały się one na jego dłoniach ułożonych w koszyczku na ławce. Martwię się że wyniknie z tego coś okropnego, ale do odważnych świat należy. Podeszłam do swojej ławki wyciągając potrzebne mi rzeczy nie zwracając zbytnio uwagi na chłopaka bacznie mi się przyglądającemu z wielkim zdziwieniem, mimo iż na niego nie patrzyłam na wprost, równie dobrze widziałam kontem oka jego emocje których nie krył mimiką twarzy. Emocje drugiego człowieka najłatwiej odczytać po przez mimikę oraz oczy, przysłowiowe zwierciadło duszy. Jako jedyne nigdy nie kłamią i są szczere do bólu, mimika jest zmienna, gesty również tylko tych emocji ukrytych w oczach nie można z fałszować.
-To było twoje miejsce? Mogę się wynieść...- odezwał się cicho miły dla ucha ton głosu chłopaka o kocich oczach.
-Nie, nie musisz i tak to było jedyne wolne miejsce. Nie przeszkadzasz mi tu, nie martw się.- Uśmiechnęłam się dodając pewności siebie zmieszanemu chłopakowi.
-Jestem Hayes.- wysunął dłoń w moją stronę z małym uśmiechem na bladoróżowych ustach. Ujęłam jego dłoń również się uśmiechając.
-Maddie, ale mów mi Mad.- Hayes wydawał się dość okey osobą, robi wrażenie pogodnej, bez problemowej i spokojnej osoby, myślę że moglibyśmy się dogadać.
Podczas gdy Mad przeżywała jeden z ciekawszych dni w szkole Luke próbował panować nad sobą i swoją zazdrością wobec dziewczyny. Nie wychodziło mu to pierwszorzędnie, jednakże powoli pracował nad opanowywaniem gniewu. Oczy chłopaka o blond włosach nie były całkowicie czarne, tym razem miały tylko lekką węglanom poświatę, robił wielkie postępy gdyż nie był wściekły tylko zły, a to samo w sobie jest sukcesem dla niego jeśli ma panować nad sobą i swoimi mocami wśród ludzi. Ten dzień zbliża się coraz szybciej, a ON nie wie czy jest w pełni gotowy by się ukazać. ONA nadal jest nieświadoma co ją czeka, oraz komu została przeznaczona, a Hayes mąci jej w głowie, nic dziwnego w końcu po to tu przybył. Przybył by jak najbardziej prze szkodzić Lucas'owi .
*Tajemniczy chłopak*
Ta dziewczyna, ona... Ona była zjawiskowo piękna, miała śliczne krystalicznie niebieskie oczy z ciemną obwódką stworzoną przez rzęsy, niezaprzeczalnie była piękna. Tylko dlaczego tak szybko odeszła? Chciałem ją zatrzymać, ale zbyt szybko mi umknęła. Wielka szkoda...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey :) Tak żyje jest lepiej i wracam z nowym rozdziałem ( i playlistą ale to mniej ważne) , mam wielką nadzieje że się wam podobało <3
~Merry ♥

sobota, 17 stycznia 2015

3. Naznaczony.

*Mad*
Zawszę mnie zastanawiało czy aby na pewno wszystkie przedmioty szkolne mi się przydadzą i ostatecznie stwierdzam że nie koniecznie. Od zawszę marzyłam by pójść w ślady taty, jego zawód był wymagający aczkolwiek bardzo ciekawy. Osobiście uwielbiam wątki kryminalne i to dla tego wiążę swoją przyszłość z tą dziedziną. Pamiętam jak kiedyś tata zabrał mnie do pracy, początkowo uznał że będę się nudzić, że ma tu tylko papierkową robotę. Nie zdawał sobie sprawy z tego że gdy chodziłam z nim po różnych salach, rozglądałam się, analizowałam wszystko co widzę oraz zapamiętuje każdy centymetr pomieszczeń. Pamięć fotograficzna w raz z dobrym słuchem dają mi w tej branży dobry start, oczywiście jest jeszcze mój tata który również może mi w tym pomóc. Zaraz po studiach mam zamiar pracować na tym samym wydziale co tata. Rozmawiałam już z rodzicami o tym i w oczach taty mogłam zobaczyć wielkie zdziwienie ale i za razem dumę. Mama natomiast stwierdziła że na reszcie tata będzie miał dobrego pomocnika. Pamiętam że w tamtym momencie szeroko się uśmiechałam wiedząc że popierają mój wybór.
-Maddie. Dlaczego nie uważasz na lekcji?- Gdy usłyszałam ten głos powróciłam z odmętów myśli i podniosłam wzrok na już lekko siwego pana w błękitnej koszuli z krawatem, Pan Far. 
-Przepraszam zamyśliłam się.- wciąż bacznie obserwowałam mimikę każdego w klasie, Kim patrzyła na mnie z zaciekawieniem, kilka osób cichutko podśmiewało się z sytuacji, niektórzy nie zwracali nawet na to uwagi, zdołałam zobaczyć jeszcze może dwie osoby śpiące w najlepsze.
-Rozumiem że zostało jeszcze nie całe trzy miesiące do końca roku szkolnego ale bądźcie jeszcze myślami w szkolę.-W głosie wykładowcy można było usłyszeć lekkie rozbawienie sugerujące za pewne myśl że nadal jak dzieci czekamy na koniec. Far wracał spokojnym tempem do swojego biurka by dalej tłumaczyć o II wojnie światowej. Destrukcyjny temat, bardzo brutalny jednakże nie robi już na mnie tego samego wrażenia co kiedyś.
*Luke*
Jedyną rzeczą jaka jest mi teraz potrzebna będzie jakiś metalowy pręt lub... Wybieram lub. Ten brunet, ten cholerny brunet wgapia się w MOJĄ Mad... Nie byłbym sobą gdybym to tak zostawił, nie mogę się już doczekać aż będę mógł ich wszystkich... 
Blondyn z wściekłością w czarnych jak dwa węgielki oczach obserwował bruneta wgapiającego swój wzrok w drobną dziewczynę. Powolnym krokiem zbliżał się do nic nie świadomego chłopaka. Podniósł dłoń i dotknął jego szyi zostawiając na niej znamię. Chłopak lekko się skrzywił i chwycił za szyję. Został naznaczony, jak i dużo innych. Znamię było widoczne tylko dla demonów, sam posiadacz go nie widział, mimo to było ono straszliwie "upierdliwe", swędziało, bolało, pulsowało... Zawszę gdy ta osoba patrzyła na własność tego demona. Tak to znaczyło że gdy ten chłopak zwróci wzrok w stronę Mad da to nie przyjemny efekt. Znamię miało kształt celownika od broni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Udało mi się skończyć przed wyjazdem! Mam nadzieje że nie ma błędów, nie jest nudny, oraz że chociaż w małym stopniu się podoba :) Kocham was z całego serduszka ♥
~Merry

poniedziałek, 12 stycznia 2015

2.Poetycka otoczka.

*Mad*
Och... Zimno. Przecież wieczorem zamykałam okno w swoim pokoju. To nie ma sensu. 
I dobrze myślała. Nie miało. To była JEGO dłoń, jego samokontrola została z tłumiona przez serce, które pragnęło poczuć dotyk JEJ skóry. Luke szybko zabrał rękę gdy dziewczyna otworzyła oczy i przewróciła się w stronę okna. "Jest taka piękna" to zdanie siedziało od tak wielu dni w głowie chłopaka i nie miała zamiaru odejść. Nie przeszkadzała mu za bardzo, gdyż się z nią bezapelacyjnie zgadzał. Maddie była piękna nawet o poranku gdy jej włosy wyglądały niefortunnie. Dla niego nie liczyło się nic tylko ona. Ona jej wypełnione nadzieją i troską oczy. Ona i jej ciemne włosy. Po prostu ona i wszystko co było z nią związane. Podczas gdy ona wstała z łóżka podążając do szafy on bacznie się jej przyglądał. Nie ma w tym nic nowego.Robi to codziennie od 3 lat, ale nigdy mu się to nie nudzi...
Zadanie zrobiłam, spakowałam się, ubrałam i ogarnęłam się... Okey, więc mogę spokojnie zejść na dół. Zarzuciłam plecak na ramie i szybkim krokiem, stopa po stopie schodziłam ze schodów, uważając by nie spaść z nich. Gdy moje stopy zetknęły się z większą powierzchnią odstawiłam plecak obok drzwi jak miałam w zwyczaju i zawitałam do kuchni. Przywitał mnie widok rodziców. Tata spokojnie siedział wpatrując się w mamę robiącą śniadanie, to częsty widok który mnie witał. Jak na rodziców są bardzo uroczy. Zasiadłam przy stolę razem z tatą i przyglądałam się pogodzie za oknem. Było słonecznie, zauważyłam kilka mniejszych puszystych obłoków sunących powoli po błękitnym oceanie. Piękne poetyckie wyrażenie. Z okna mogłam zobaczyć również ogródek mojej mamy, uwielbiała tam przebywać, to był jej mały kącik gdzie mogła się odstresować po całym dniu pracy. Lecz to nie zieleń przykuła moją uwagę, lecz wielkie majestatyczne wręcz drzewo rzucające spory cień, w którym skrywała się moja ulubiona huśtawka. Niby mało z komplikowana konstrukcja, bo zaledwie dwa sznury przerzucone przez gałąź i miejsce by można było usiąść, tyle wystarczyło bym mogła się przenieść do dzieciństwa. Tylko ten mały kawałek drewna i sznurów dawał mi tyle radości co mojemu tacie patrzenie w oczy mamy, kochał ją lecz szczególnie jej oczy. Jego były niebieskie i pełne miłości, jej natomiast czekoladowo brązowe z tym pięknym błyskiem, mama ogólnie była piękna. 
-Skarbie jedź bo wystygnie.- usłyszałam jej głos, szybko wyzbyłam się z siebie resztę zamyślenia i spojrzałam w dół widząc jajecznicę, dawno jej nie jadłam.
-Dziękuje, smacznego.- uśmiechnęłam się do rodzicielki i wzięłam widelec do ręki życząc im dobrego posiłku na co mi zawtórowali kiwnięciem głową. 
Podczas gdy ona spokojnie jadła śniadanie on nie mógł wymazać z głowy obrazu jej szczerego uśmiechu, ten uśmiech był jedną z wielu rzeczy które były dla niego uzależnieniem. Upajał się jej widokiem, widokiem jej ust, widokiem oczu... Te piękne błękitne oczy tak bardzo podobne do jego, tylko między nimi była jedna kluczowa różnica. Mimo tej samej barwy jej oczy były smutne, mimo że większość ludzi tego nie widzi one takie były. Jedynymi momentami gdy można było zobaczyć w nich prawdziwą dziecięcą radość są momenty gdy dziewczyna przebywa z rodzicami lub Kim. Jest też jedno miejsce które może to sprawić, aczkolwiek ostatnio rzadziej do niego zaglądała. Piękne rozłożyste drzewo w ogrodzie, a właściwie mały kwadracik z linami przewieszonymi przez jedno z jego gałęzi. Mówiąc najprościej huśtawka z jej dzieciństwa. 
Wstałam od stołu, szybkim ruchem odstawiłam talerz i podążyłam w stronę wyjścia. Wzięłam plecak z podłogi, ubrałam buty złapałam za lekką kurtkę i zanim wyszłam pożegnałam się miłym "do zobaczenia" z rodzicami.
*Kim*
Wyszłam z kuchni i chciałam już wychodzić z domu kiedy przede mnie wepchał się Scott. Ugh... Czy on musi zawszę wszędzie być pierwszy? Łazienka, kuchnia, wyjściowy drzwi, szkoła... Wszędzie go pełno!
-Scott!- zawołałam za bratem, na szczęście mnie nie zignorował, odwrócił się na pięcie przed domem i poczekał aż do niego podejdę.
-Co chcesz mała?- zapytał kiwając na mnie głową. Cały czas szliśmy do liceum, to pierwszy dzień szkoły po weekendzie, a ja już jestem zmęczona. Pociesza mnie tylko fakt że w niej mam Maddie, moja kochana ciemnowłosa. Urocza, kochana i pomocna dziewczyna, moja najlepsza przyjaciółka.
-Po co mi się władowałeś w drzwi? Hę?- zapytałam podnosząc brew starszego Hoying'a. Natomiast główny winowajca zaśmiał się nadal patrząc na mnie.
-Kto pierwszy ten lepszy. Od zawszę ta zasada jest pomiędzy nami i to ja jestem ten lepszy.- zaśmiał się, ale jego uciech szybko się skończył bo wpadł na słup przez to że patrzył na mnie nie skupił się co było przed nim.
-O nie kochany to ja tu jestem lepsza.- podsumowałam dalej idąc do przodu zostawiając go przy tym nieszczęsnym słupie na który wpadł. Zastanawia mnie czy na pewno mamy te same geny...
Podczas gdy rodzeństwo Hoying zmierzało do budynku z czerwonej cegły i boiskiem obok niego, blondyn towarzyszył swojemu skarbowi krok w krok. Uwielbiał ten stan gdy dziewczyna podziwiała otoczenie i je analizowała ubierając w poetycką otoczkę, to wszystko wtedy magicznie brzmiało. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może nie wspaniały ale myślę że nie jest zły :)
~Merry

piątek, 9 stycznia 2015

1. Sekunda po sekundzie...

*Maddie*
Najwyższa pora spać... Tak bardzo nie chcę. Uczucie które mi zawsze towarzyszy jest okropne. Ktoś zawsze mnie obserwuje, czuje czyjąś obecność, może popadam w paranoje aczkolwiek tak to wygląda. Co nocy gdy kładę się spać czuje czyjś wzrok na sobie, czyjś wyjątkowo przenikliwy wzrok, nie spuszcza mnie z oka ani na sekundę. To zaczęło się długi czas temu a ja nadal jestem przerażona. Nikt o tym nie wie, gdyby się dowiedzieli zapewne wylądowałabym w jakimś psychiatryku. Nie chciałabym tam trafić... Samotność jest przytłaczająca, ale co ja mogę wiedzieć? Dzień w dzień czuje się obserwowana, czuje czyjś oddech na moim karku i zawszę przechodzi mnie dreszcz, teraz nie jestem pewna czy to moja wyobraźnia czy jednak coś ze MNĄ jest nie tak. Czasem znajdowałam anonimowe pakunki nigdy nie były podpisane oraz nie miały adresata. Jednakże śmiem twierdzić że ja nim byłam. Powodem jest to że zawszę znajdowały się pod moim łóżkiem, miejsce potworów he? Największym potworem w tym wszystkim jestem ja. To dłuższa historia i nie mam ochoty jej przybliżać... I  tak kiedyś ta myśl powróci. Wspomnienia wyniszczają psychikę. Wiele razy Kim mi powtarzała że wiele by dała by mieć takie życie jak ja. " Zero kłopotów z chłopakami, zero głupich docinek..." nie jestem do końca pewna czy to plus całej mojej sytuacji aczkolwiek brakuje mi tak jakby połowy duszy i nadal jej poszukuje. Mam już prawie 18 lat, a nigdy nie miałam chłopaka, nigdy się nie całowałam, oraz mam tylko jedną bliską osobę... Kim jest wspaniałą przyjaciółką, potrafi zawszę podnieść mnie na duchu gdy mam gorszy dzień, a te wszystkie "stany depresyjne" jak to śmiem nazywać, są wyższe jest ze mną, wspiera mnie oraz pociesza. Zdecydowanie coś ze mną nie tak. Zbyt dużo czasu tracę na rozmyślanie nad moim życiem. Wtuliłam się bardziej w poduszkę i przykryłam się bardziej kołdrą, znowu czuć tą nieprzeniknioną aurę która panuje tu o zmroku. Nie boję się ciemności, ale tego co ona skrywa, jest nieokiełznaną tajemnicą która mnie ku sobie ciągnie. Jestem ciekawska, lecz potrafię się hamować. Powieki powoli opadały w dół bym mogła przybyć do krainy zwanej snem. Z rana zawszę pamiętam tylko urywki mojego snu, ale dobre i tyle.
*Luke*
Wszystkie myśli które kotłowały się w jej pięknej główce przyprawiają mnie o zawroty głowy. To zadziwiające jak czas szybko umyka, a ona nadal powoli analizuje swoje życie sekunda po sekundzie w akompaniamencie głuchej ciszy panującej w pomieszczeniu. Jej myśli umykały szybciej a niżeli piasek przez palce. Już niedługo będę mógł wkroczyć do jej świata, już niedługo będę mógł dawać jej to czego właśnie pragnie. Nie jest wymagającą osobą aczkolwiek mocno uczuciową i szybko się przywiązującą. Mimo że ranie ją moimi postępkami, ona tego nie wie i się nie dowie. Nikt się nie dowie... Jak co dnia obserwowałem jak śpi, jak miarowo oddycha, lekko kręcąc się by znaleźć odpowiednie miejsce do snu. To nigdy mi się nie nudziło gdyż miałem dostęp do jej marzeń i snów, w każdym momencie mogłem wkroczyć do jej wyimaginowanego świata i być tam jako gość. Tej nocy nie stałem tak jak zawszę w pobliżu okna, dziś siedziałam tuż obok niej, najpiękniejszej istoty którą dane mi było widzieć, i pomyśleć że jest moja, od zawszę i na zawszę. Kocham obserwować ją w ciągu dnia, wtedy o wiele częściej uśmiech mimo iż czasem sztuczny układa się na jej wargach które tak bardzo mnie kusiły. Bezapelacyjnie mogłem stwierdzić iż jestem szczęściarzem. Nie każdemu demonowi trafia się taki skarb. Czasem trudno jest mi się powstrzymać by jej nie dotknąć, mój dotyk dla niej jest bardzo chłodny, jednak to nie to jest najgorsze. Chciałbym dawać jej ciepło, a jedyne co mogę jej dać to gwarancje że nigdy jej nie opuszczę, nie śmiał bym. Czas tak szybko mija, z sekund robiły się minuty, a z minut, godziny, to tak szybko leciało gdy mój wzrok skupiał się na tej drobnej istocie która jest moja i tylko moja.
Podczas gdy ON całą swą uwagę poświęcił szatynce, ktoś inny planował jak ta dziewczyna mogłaby trafić w jego ręce. Od kąt blondyn dostał pozwolenie na towarzyszenie Mad nie odstępuje jej na krok. Jego byli przyjaciele... To oni planowali jak odzyskać Lucas'a, jednak nie do końca przewidzieli na co się piszą. Panienka Sky jest jak narkotyk uzależnia, jednakże tego nie wiedzieli, lub nie chcieli przyjąć do wiadomości. Ten piękny demon był uzależniony, uzależniony od osoby która nawet nie mogła go zobaczyć, lecz to miało się zmienić. Oni nie spodziewali się że dziewczyna jest "taka" a nie inna, a On nie spodziewał się że jego byli przyjaciele pragną popsuć to co budował tak długi czas. Zbudował własnoręcznie mur chroniący jak tarcza rycerza, Mad przed wszystkimi który byli niepożądani. Ona wciąż jest niczego nie świadoma, samotna choć nie do końca. Szczęśliwa dla innych...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey skarby :)
Jak wam się podoba pierwszy rozdział?
Wiem że na razie może być nudny ale postaram się rozkręcić :)
Zawszę chciałam zrobić coś takiego, coś mrocznego. 
To tak jakby uwydatnienie mojej skrytej połowy którą nigdy nie pokazuje ;3
~Merry