Uderzyłam głową o ścianę, gdy blondyni wpakowali Kim do jeziora. Ja wiedziałam że jeden nie ma do końca równo pod sufitem, ale że drugi też? Dobry Boże co tu się uskutecznia... Wzięłam ręcznik i wyszłam z domku do chłopaków. Kim zdążyła już wyjść z jeziora, więc okryłam ją ręcznikiem i bez słowa zaprowadziłam ją do domu i kazałam się przebrać. Gdy ponownie weszłam do saloniku obaj blondyni siedzieli na pufach.
-Myślę że chociaż jeden z was powinien ją przeprosić za to wszystko.- mruknęłam kładąc się na dywanie przy kominku. Jak ja lubiłam tu leżeć w dzieciństwie. Mój wzrok powędrował na chłopaków którzy milczeli, jak zaklęci. Mogłam się tego spodziewać. Podniosłam się z podłogi, po czym skierowałam do pokoiku, gdzie koło mojego prowizorycznego łóżka na parapecie leżała torba w której mam słuchawki. Przyklękłam przy niej i wygrzebałam słuchawki z bocznej kieszonki. Powoli poczłapałam ku wyjściu, ale zanim zdążyłam nacisnąć klamkę ktoś przytrzymał mnie za ramię.
-Gdzie idziesz? Późno już, nie sądzisz że to trochę nie bezpieczne ? - usłyszałam od przyjaciela, który przeszywał mnie wzrokiem na wskroś. Nie powiem po plecach przebiegł mi zimny dreszcz gdy tak na mnie patrzył. Przyuważyłam że w między czasie on również zaczął się ubierać. - Nie puszczę cię nigdzie samej, nie o tej porze.- powiedział dalej wpatrując się we mnie tym przeszywającym wzrokiem.
Blondyn wiedział że coś jest nie tak. Tylko że tu już nie chodziło tylko o nich. To już była o wiele większa skala. Z każdym dniem coraz bardziej i szybciej rośnie świadomość niebios, o wszystkim co jest związane z Maddie. Ta dziewczyna jeszcze nie wie co ją czeka... Jej świat się zmienia, ciemnieje, traci wyrazistość i kolory. Już nie jest tą samą osobą co kiedyś, teraz gdy jej stróż ma mniej czasu, trzeba chyba cudu by dał radę.
Truchtałam z słuchawkami w uszach z "ogonem" w postaci chłopaka. Luke namieszał w moim życiu, jak jeszcze nikt, jednak czy to dobrze? Wszystko wywróciło się do góry nogami, straciłam nad tym panowanie nad moim życiem, wszystko pędzi tak szybko, bez utraty tchu, bez większego namysłu, może nawet celu. "Dreaming of the way it used to be" słowa piosenki odbiły mi się echem po głowie, czy ja chciałabym by było jak dawniej? Czy to jest klucz do szczęścia? Z tym że nie do końca wiem czy to by było dobre rozwiązanie... Miałabym od tak zapomnieć o Luke'u, Scott'cie, lub innych z którymi się przyjaźniłam, stop. Czekaj przyjaźniłam? Może bardziej zaznajomiłam. To chyba bardziej pasuje do więzi mnie łączącej z niektórymi. Tamten chłopak nadal się nie odnalazł. a na razie nie zapowiada się na to by stało się coś odwrotnego. "So hang on, be strong!" Kolejne słowa odbiły się echem. Właśnie to powinnam zrobić, trzymać się i być silnym. Zacisnęłam bardziej pięści i ruszyłam szybciej niż wcześniej przed siebie, na co zapewne Luke nie był przygotowany.
*Kim*
Nie do końca wiem co się dzisiaj działo, ale z pewnością milczenie Scott'a nie wróżyło nic dobrego. Dosiadłam się do niego i czekałam, aż zacznie opowiadać co się stało i co mu w duszy gra.
-Pamiętasz jak opowiadałem ci że na kogoś wpadłem, ale nie zdążyłem przeprosić? To była ona. Maddie. To na nią wpadłem tamtego dnia, a wiesz co jest najgorsze? Że nie mam u niej totalnie szans.- głos z zdania na zdanie coraz bardziej mu się łamał, był zrozpaczony, wyprany z pozytywnych uczuć. Ten wielkolud to tak naprawdę mały chłopczyk, zagubiony w świecie pełnym nie zawszę dobrych ludzi. Jasne nikt nie jest święty, a ludzie są tylko ludźmi i tego nie zmienisz. Jednakże ten blondyn kryje wszystko przed światem i dzieli się tymi sekretami tylko z nielicznymi.
Wiesz o kimś tyle na ile Ci ten ktoś pozwolił...
__________________________________________________
Jestem lekko sobą zawiedziona, tak długo nie mogłam niczego sensownego złożyć, że to aż straszne... (do tego ta długość ;d) Przepraszam za ten czas oczekiwań, to co się dzieje w moim życiu to jakaś wielka paranoja xd Przepraszam jeszcze raz :<
~Merry
-Myślę że chociaż jeden z was powinien ją przeprosić za to wszystko.- mruknęłam kładąc się na dywanie przy kominku. Jak ja lubiłam tu leżeć w dzieciństwie. Mój wzrok powędrował na chłopaków którzy milczeli, jak zaklęci. Mogłam się tego spodziewać. Podniosłam się z podłogi, po czym skierowałam do pokoiku, gdzie koło mojego prowizorycznego łóżka na parapecie leżała torba w której mam słuchawki. Przyklękłam przy niej i wygrzebałam słuchawki z bocznej kieszonki. Powoli poczłapałam ku wyjściu, ale zanim zdążyłam nacisnąć klamkę ktoś przytrzymał mnie za ramię.
-Gdzie idziesz? Późno już, nie sądzisz że to trochę nie bezpieczne ? - usłyszałam od przyjaciela, który przeszywał mnie wzrokiem na wskroś. Nie powiem po plecach przebiegł mi zimny dreszcz gdy tak na mnie patrzył. Przyuważyłam że w między czasie on również zaczął się ubierać. - Nie puszczę cię nigdzie samej, nie o tej porze.- powiedział dalej wpatrując się we mnie tym przeszywającym wzrokiem.
Blondyn wiedział że coś jest nie tak. Tylko że tu już nie chodziło tylko o nich. To już była o wiele większa skala. Z każdym dniem coraz bardziej i szybciej rośnie świadomość niebios, o wszystkim co jest związane z Maddie. Ta dziewczyna jeszcze nie wie co ją czeka... Jej świat się zmienia, ciemnieje, traci wyrazistość i kolory. Już nie jest tą samą osobą co kiedyś, teraz gdy jej stróż ma mniej czasu, trzeba chyba cudu by dał radę.
Truchtałam z słuchawkami w uszach z "ogonem" w postaci chłopaka. Luke namieszał w moim życiu, jak jeszcze nikt, jednak czy to dobrze? Wszystko wywróciło się do góry nogami, straciłam nad tym panowanie nad moim życiem, wszystko pędzi tak szybko, bez utraty tchu, bez większego namysłu, może nawet celu. "Dreaming of the way it used to be" słowa piosenki odbiły mi się echem po głowie, czy ja chciałabym by było jak dawniej? Czy to jest klucz do szczęścia? Z tym że nie do końca wiem czy to by było dobre rozwiązanie... Miałabym od tak zapomnieć o Luke'u, Scott'cie, lub innych z którymi się przyjaźniłam, stop. Czekaj przyjaźniłam? Może bardziej zaznajomiłam. To chyba bardziej pasuje do więzi mnie łączącej z niektórymi. Tamten chłopak nadal się nie odnalazł. a na razie nie zapowiada się na to by stało się coś odwrotnego. "So hang on, be strong!" Kolejne słowa odbiły się echem. Właśnie to powinnam zrobić, trzymać się i być silnym. Zacisnęłam bardziej pięści i ruszyłam szybciej niż wcześniej przed siebie, na co zapewne Luke nie był przygotowany.
*Kim*
Nie do końca wiem co się dzisiaj działo, ale z pewnością milczenie Scott'a nie wróżyło nic dobrego. Dosiadłam się do niego i czekałam, aż zacznie opowiadać co się stało i co mu w duszy gra.
-Pamiętasz jak opowiadałem ci że na kogoś wpadłem, ale nie zdążyłem przeprosić? To była ona. Maddie. To na nią wpadłem tamtego dnia, a wiesz co jest najgorsze? Że nie mam u niej totalnie szans.- głos z zdania na zdanie coraz bardziej mu się łamał, był zrozpaczony, wyprany z pozytywnych uczuć. Ten wielkolud to tak naprawdę mały chłopczyk, zagubiony w świecie pełnym nie zawszę dobrych ludzi. Jasne nikt nie jest święty, a ludzie są tylko ludźmi i tego nie zmienisz. Jednakże ten blondyn kryje wszystko przed światem i dzieli się tymi sekretami tylko z nielicznymi.
Wiesz o kimś tyle na ile Ci ten ktoś pozwolił...
__________________________________________________
Jestem lekko sobą zawiedziona, tak długo nie mogłam niczego sensownego złożyć, że to aż straszne... (do tego ta długość ;d) Przepraszam za ten czas oczekiwań,
~Merry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli już to jesteś :) Mogłabym Cię poprosić o zostawienie komentarza? Bardzo zależy mi na Twojej opinii ♥ Kocham cię z całego serduszka <3