*Mad*
Błądziłam powoli po korytarzu głównym, choć może błądzeniem tego nie do końca można było nazwać gdyż znałam to miejsce prawie jak własną kieszeń, powiedźmy. Kolejny raz już zakręciłam by znaleźć klasę od matematyki, jednakże nie było mi to dane. Wpadłam na kogoś przez swoje zamyślenie, wiedziałam że kiedyś moje przemyślenia mnie w coś takiego wpakują.
-Przepraszam.- wymamrotałam pod nosem rozmasowując ramie którym uderzyłam w kogoś znacznie ode mnie wyższego. Skąd to wiem? Czysta analiza, uderzyłam ramieniem dokładnie w połowę przedramienia oraz zderzyłam się ręką z tułowiem oraz nogą tej osoby, niestety nie znam tego blondyna. Możliwe że był nowy lub po prostu nie miałam z nim styczności. Zwinnie przemknęłam przez resztę korytarza czując wzrok tej osoby utkwiony w swoich plecach. Na matematykę niestety uczęszczałam bez Kim, ona natomiast ma teraz chemie z... W sumie nawet nie wiem z kim. Podskoczyłam gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, nie lubię straszliwie tego dźwięku jest okropny, nieprzewidywalny i strasznie głośny. Powoli powłóczyłam nogami po podłodze do mojej ławki, a widząc w niej jeszcze kogoś wbiło mnie w ziemie. Chłopak miał duże kocie oczy, a skupiały się one na jego dłoniach ułożonych w koszyczku na ławce. Martwię się że wyniknie z tego coś okropnego, ale do odważnych świat należy. Podeszłam do swojej ławki wyciągając potrzebne mi rzeczy nie zwracając zbytnio uwagi na chłopaka bacznie mi się przyglądającemu z wielkim zdziwieniem, mimo iż na niego nie patrzyłam na wprost, równie dobrze widziałam kontem oka jego emocje których nie krył mimiką twarzy. Emocje drugiego człowieka najłatwiej odczytać po przez mimikę oraz oczy, przysłowiowe zwierciadło duszy. Jako jedyne nigdy nie kłamią i są szczere do bólu, mimika jest zmienna, gesty również tylko tych emocji ukrytych w oczach nie można z fałszować.
-To było twoje miejsce? Mogę się wynieść...- odezwał się cicho miły dla ucha ton głosu chłopaka o kocich oczach.
-Nie, nie musisz i tak to było jedyne wolne miejsce. Nie przeszkadzasz mi tu, nie martw się.- Uśmiechnęłam się dodając pewności siebie zmieszanemu chłopakowi.
-Jestem Hayes.- wysunął dłoń w moją stronę z małym uśmiechem na bladoróżowych ustach. Ujęłam jego dłoń również się uśmiechając.
-Maddie, ale mów mi Mad.- Hayes wydawał się dość okey osobą, robi wrażenie pogodnej, bez problemowej i spokojnej osoby, myślę że moglibyśmy się dogadać.
Podczas gdy Mad przeżywała jeden z ciekawszych dni w szkole Luke próbował panować nad sobą i swoją zazdrością wobec dziewczyny. Nie wychodziło mu to pierwszorzędnie, jednakże powoli pracował nad opanowywaniem gniewu. Oczy chłopaka o blond włosach nie były całkowicie czarne, tym razem miały tylko lekką węglanom poświatę, robił wielkie postępy gdyż nie był wściekły tylko zły, a to samo w sobie jest sukcesem dla niego jeśli ma panować nad sobą i swoimi mocami wśród ludzi. Ten dzień zbliża się coraz szybciej, a ON nie wie czy jest w pełni gotowy by się ukazać. ONA nadal jest nieświadoma co ją czeka, oraz komu została przeznaczona, a Hayes mąci jej w głowie, nic dziwnego w końcu po to tu przybył. Przybył by jak najbardziej prze szkodzić Lucas'owi .
*Tajemniczy chłopak*
Ta dziewczyna, ona... Ona była zjawiskowo piękna, miała śliczne krystalicznie niebieskie oczy z ciemną obwódką stworzoną przez rzęsy, niezaprzeczalnie była piękna. Tylko dlaczego tak szybko odeszła? Chciałem ją zatrzymać, ale zbyt szybko mi umknęła. Wielka szkoda...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey :) Tak żyje jest lepiej i wracam z nowym rozdziałem ( i playlistą ale to mniej ważne) , mam wielką nadzieje że się wam podobało <3
~Merry ♥
sobota, 31 stycznia 2015
sobota, 17 stycznia 2015
3. Naznaczony.
*Mad*
Zawszę mnie zastanawiało czy aby na pewno wszystkie przedmioty szkolne mi się przydadzą i ostatecznie stwierdzam że nie koniecznie. Od zawszę marzyłam by pójść w ślady taty, jego zawód był wymagający aczkolwiek bardzo ciekawy. Osobiście uwielbiam wątki kryminalne i to dla tego wiążę swoją przyszłość z tą dziedziną. Pamiętam jak kiedyś tata zabrał mnie do pracy, początkowo uznał że będę się nudzić, że ma tu tylko papierkową robotę. Nie zdawał sobie sprawy z tego że gdy chodziłam z nim po różnych salach, rozglądałam się, analizowałam wszystko co widzę oraz zapamiętuje każdy centymetr pomieszczeń. Pamięć fotograficzna w raz z dobrym słuchem dają mi w tej branży dobry start, oczywiście jest jeszcze mój tata który również może mi w tym pomóc. Zaraz po studiach mam zamiar pracować na tym samym wydziale co tata. Rozmawiałam już z rodzicami o tym i w oczach taty mogłam zobaczyć wielkie zdziwienie ale i za razem dumę. Mama natomiast stwierdziła że na reszcie tata będzie miał dobrego pomocnika. Pamiętam że w tamtym momencie szeroko się uśmiechałam wiedząc że popierają mój wybór.
-Maddie. Dlaczego nie uważasz na lekcji?- Gdy usłyszałam ten głos powróciłam z odmętów myśli i podniosłam wzrok na już lekko siwego pana w błękitnej koszuli z krawatem, Pan Far.
-Przepraszam zamyśliłam się.- wciąż bacznie obserwowałam mimikę każdego w klasie, Kim patrzyła na mnie z zaciekawieniem, kilka osób cichutko podśmiewało się z sytuacji, niektórzy nie zwracali nawet na to uwagi, zdołałam zobaczyć jeszcze może dwie osoby śpiące w najlepsze.
-Rozumiem że zostało jeszcze nie całe trzy miesiące do końca roku szkolnego ale bądźcie jeszcze myślami w szkolę.-W głosie wykładowcy można było usłyszeć lekkie rozbawienie sugerujące za pewne myśl że nadal jak dzieci czekamy na koniec. Far wracał spokojnym tempem do swojego biurka by dalej tłumaczyć o II wojnie światowej. Destrukcyjny temat, bardzo brutalny jednakże nie robi już na mnie tego samego wrażenia co kiedyś.
*Luke*
Jedyną rzeczą jaka jest mi teraz potrzebna będzie jakiś metalowy pręt lub... Wybieram lub. Ten brunet, ten cholerny brunet wgapia się w MOJĄ Mad... Nie byłbym sobą gdybym to tak zostawił, nie mogę się już doczekać aż będę mógł ich wszystkich...
Blondyn z wściekłością w czarnych jak dwa węgielki oczach obserwował bruneta wgapiającego swój wzrok w drobną dziewczynę. Powolnym krokiem zbliżał się do nic nie świadomego chłopaka. Podniósł dłoń i dotknął jego szyi zostawiając na niej znamię. Chłopak lekko się skrzywił i chwycił za szyję. Został naznaczony, jak i dużo innych. Znamię było widoczne tylko dla demonów, sam posiadacz go nie widział, mimo to było ono straszliwie "upierdliwe", swędziało, bolało, pulsowało... Zawszę gdy ta osoba patrzyła na własność tego demona. Tak to znaczyło że gdy ten chłopak zwróci wzrok w stronę Mad da to nie przyjemny efekt. Znamię miało kształt celownika od broni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Udało mi się skończyć przed wyjazdem! Mam nadzieje że nie ma błędów, nie jest nudny, oraz że chociaż w małym stopniu się podoba :) Kocham was z całego serduszka ♥
~Merry
Zawszę mnie zastanawiało czy aby na pewno wszystkie przedmioty szkolne mi się przydadzą i ostatecznie stwierdzam że nie koniecznie. Od zawszę marzyłam by pójść w ślady taty, jego zawód był wymagający aczkolwiek bardzo ciekawy. Osobiście uwielbiam wątki kryminalne i to dla tego wiążę swoją przyszłość z tą dziedziną. Pamiętam jak kiedyś tata zabrał mnie do pracy, początkowo uznał że będę się nudzić, że ma tu tylko papierkową robotę. Nie zdawał sobie sprawy z tego że gdy chodziłam z nim po różnych salach, rozglądałam się, analizowałam wszystko co widzę oraz zapamiętuje każdy centymetr pomieszczeń. Pamięć fotograficzna w raz z dobrym słuchem dają mi w tej branży dobry start, oczywiście jest jeszcze mój tata który również może mi w tym pomóc. Zaraz po studiach mam zamiar pracować na tym samym wydziale co tata. Rozmawiałam już z rodzicami o tym i w oczach taty mogłam zobaczyć wielkie zdziwienie ale i za razem dumę. Mama natomiast stwierdziła że na reszcie tata będzie miał dobrego pomocnika. Pamiętam że w tamtym momencie szeroko się uśmiechałam wiedząc że popierają mój wybór.
-Maddie. Dlaczego nie uważasz na lekcji?- Gdy usłyszałam ten głos powróciłam z odmętów myśli i podniosłam wzrok na już lekko siwego pana w błękitnej koszuli z krawatem, Pan Far.
-Przepraszam zamyśliłam się.- wciąż bacznie obserwowałam mimikę każdego w klasie, Kim patrzyła na mnie z zaciekawieniem, kilka osób cichutko podśmiewało się z sytuacji, niektórzy nie zwracali nawet na to uwagi, zdołałam zobaczyć jeszcze może dwie osoby śpiące w najlepsze.
-Rozumiem że zostało jeszcze nie całe trzy miesiące do końca roku szkolnego ale bądźcie jeszcze myślami w szkolę.-W głosie wykładowcy można było usłyszeć lekkie rozbawienie sugerujące za pewne myśl że nadal jak dzieci czekamy na koniec. Far wracał spokojnym tempem do swojego biurka by dalej tłumaczyć o II wojnie światowej. Destrukcyjny temat, bardzo brutalny jednakże nie robi już na mnie tego samego wrażenia co kiedyś.
*Luke*
Jedyną rzeczą jaka jest mi teraz potrzebna będzie jakiś metalowy pręt lub... Wybieram lub. Ten brunet, ten cholerny brunet wgapia się w MOJĄ Mad... Nie byłbym sobą gdybym to tak zostawił, nie mogę się już doczekać aż będę mógł ich wszystkich...
Blondyn z wściekłością w czarnych jak dwa węgielki oczach obserwował bruneta wgapiającego swój wzrok w drobną dziewczynę. Powolnym krokiem zbliżał się do nic nie świadomego chłopaka. Podniósł dłoń i dotknął jego szyi zostawiając na niej znamię. Chłopak lekko się skrzywił i chwycił za szyję. Został naznaczony, jak i dużo innych. Znamię było widoczne tylko dla demonów, sam posiadacz go nie widział, mimo to było ono straszliwie "upierdliwe", swędziało, bolało, pulsowało... Zawszę gdy ta osoba patrzyła na własność tego demona. Tak to znaczyło że gdy ten chłopak zwróci wzrok w stronę Mad da to nie przyjemny efekt. Znamię miało kształt celownika od broni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Udało mi się skończyć przed wyjazdem! Mam nadzieje że nie ma błędów, nie jest nudny, oraz że chociaż w małym stopniu się podoba :) Kocham was z całego serduszka ♥
~Merry
poniedziałek, 12 stycznia 2015
2.Poetycka otoczka.
*Mad*
Och... Zimno. Przecież wieczorem zamykałam okno w swoim pokoju. To nie ma sensu.
I dobrze myślała. Nie miało. To była JEGO dłoń, jego samokontrola została z tłumiona przez serce, które pragnęło poczuć dotyk JEJ skóry. Luke szybko zabrał rękę gdy dziewczyna otworzyła oczy i przewróciła się w stronę okna. "Jest taka piękna" to zdanie siedziało od tak wielu dni w głowie chłopaka i nie miała zamiaru odejść. Nie przeszkadzała mu za bardzo, gdyż się z nią bezapelacyjnie zgadzał. Maddie była piękna nawet o poranku gdy jej włosy wyglądały niefortunnie. Dla niego nie liczyło się nic tylko ona. Ona jej wypełnione nadzieją i troską oczy. Ona i jej ciemne włosy. Po prostu ona i wszystko co było z nią związane. Podczas gdy ona wstała z łóżka podążając do szafy on bacznie się jej przyglądał. Nie ma w tym nic nowego.Robi to codziennie od 3 lat, ale nigdy mu się to nie nudzi...
Zadanie zrobiłam, spakowałam się, ubrałam i ogarnęłam się... Okey, więc mogę spokojnie zejść na dół. Zarzuciłam plecak na ramie i szybkim krokiem, stopa po stopie schodziłam ze schodów, uważając by nie spaść z nich. Gdy moje stopy zetknęły się z większą powierzchnią odstawiłam plecak obok drzwi jak miałam w zwyczaju i zawitałam do kuchni. Przywitał mnie widok rodziców. Tata spokojnie siedział wpatrując się w mamę robiącą śniadanie, to częsty widok który mnie witał. Jak na rodziców są bardzo uroczy. Zasiadłam przy stolę razem z tatą i przyglądałam się pogodzie za oknem. Było słonecznie, zauważyłam kilka mniejszych puszystych obłoków sunących powoli po błękitnym oceanie. Piękne poetyckie wyrażenie. Z okna mogłam zobaczyć również ogródek mojej mamy, uwielbiała tam przebywać, to był jej mały kącik gdzie mogła się odstresować po całym dniu pracy. Lecz to nie zieleń przykuła moją uwagę, lecz wielkie majestatyczne wręcz drzewo rzucające spory cień, w którym skrywała się moja ulubiona huśtawka. Niby mało z komplikowana konstrukcja, bo zaledwie dwa sznury przerzucone przez gałąź i miejsce by można było usiąść, tyle wystarczyło bym mogła się przenieść do dzieciństwa. Tylko ten mały kawałek drewna i sznurów dawał mi tyle radości co mojemu tacie patrzenie w oczy mamy, kochał ją lecz szczególnie jej oczy. Jego były niebieskie i pełne miłości, jej natomiast czekoladowo brązowe z tym pięknym błyskiem, mama ogólnie była piękna.
-Skarbie jedź bo wystygnie.- usłyszałam jej głos, szybko wyzbyłam się z siebie resztę zamyślenia i spojrzałam w dół widząc jajecznicę, dawno jej nie jadłam.
-Dziękuje, smacznego.- uśmiechnęłam się do rodzicielki i wzięłam widelec do ręki życząc im dobrego posiłku na co mi zawtórowali kiwnięciem głową.
Podczas gdy ona spokojnie jadła śniadanie on nie mógł wymazać z głowy obrazu jej szczerego uśmiechu, ten uśmiech był jedną z wielu rzeczy które były dla niego uzależnieniem. Upajał się jej widokiem, widokiem jej ust, widokiem oczu... Te piękne błękitne oczy tak bardzo podobne do jego, tylko między nimi była jedna kluczowa różnica. Mimo tej samej barwy jej oczy były smutne, mimo że większość ludzi tego nie widzi one takie były. Jedynymi momentami gdy można było zobaczyć w nich prawdziwą dziecięcą radość są momenty gdy dziewczyna przebywa z rodzicami lub Kim. Jest też jedno miejsce które może to sprawić, aczkolwiek ostatnio rzadziej do niego zaglądała. Piękne rozłożyste drzewo w ogrodzie, a właściwie mały kwadracik z linami przewieszonymi przez jedno z jego gałęzi. Mówiąc najprościej huśtawka z jej dzieciństwa.
Wstałam od stołu, szybkim ruchem odstawiłam talerz i podążyłam w stronę wyjścia. Wzięłam plecak z podłogi, ubrałam buty złapałam za lekką kurtkę i zanim wyszłam pożegnałam się miłym "do zobaczenia" z rodzicami.
*Kim*
Wyszłam z kuchni i chciałam już wychodzić z domu kiedy przede mnie wepchał się Scott. Ugh... Czy on musi zawszę wszędzie być pierwszy? Łazienka, kuchnia, wyjściowy drzwi, szkoła... Wszędzie go pełno!
-Scott!- zawołałam za bratem, na szczęście mnie nie zignorował, odwrócił się na pięcie przed domem i poczekał aż do niego podejdę.
-Co chcesz mała?- zapytał kiwając na mnie głową. Cały czas szliśmy do liceum, to pierwszy dzień szkoły po weekendzie, a ja już jestem zmęczona. Pociesza mnie tylko fakt że w niej mam Maddie, moja kochana ciemnowłosa. Urocza, kochana i pomocna dziewczyna, moja najlepsza przyjaciółka.
-Po co mi się władowałeś w drzwi? Hę?- zapytałam podnosząc brew starszego Hoying'a. Natomiast główny winowajca zaśmiał się nadal patrząc na mnie.
-Kto pierwszy ten lepszy. Od zawszę ta zasada jest pomiędzy nami i to ja jestem ten lepszy.- zaśmiał się, ale jego uciech szybko się skończył bo wpadł na słup przez to że patrzył na mnie nie skupił się co było przed nim.
-O nie kochany to ja tu jestem lepsza.- podsumowałam dalej idąc do przodu zostawiając go przy tym nieszczęsnym słupie na który wpadł. Zastanawia mnie czy na pewno mamy te same geny...
Podczas gdy rodzeństwo Hoying zmierzało do budynku z czerwonej cegły i boiskiem obok niego, blondyn towarzyszył swojemu skarbowi krok w krok. Uwielbiał ten stan gdy dziewczyna podziwiała otoczenie i je analizowała ubierając w poetycką otoczkę, to wszystko wtedy magicznie brzmiało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może nie wspaniały ale myślę że nie jest zły :)
~Merry
Och... Zimno. Przecież wieczorem zamykałam okno w swoim pokoju. To nie ma sensu.
I dobrze myślała. Nie miało. To była JEGO dłoń, jego samokontrola została z tłumiona przez serce, które pragnęło poczuć dotyk JEJ skóry. Luke szybko zabrał rękę gdy dziewczyna otworzyła oczy i przewróciła się w stronę okna. "Jest taka piękna" to zdanie siedziało od tak wielu dni w głowie chłopaka i nie miała zamiaru odejść. Nie przeszkadzała mu za bardzo, gdyż się z nią bezapelacyjnie zgadzał. Maddie była piękna nawet o poranku gdy jej włosy wyglądały niefortunnie. Dla niego nie liczyło się nic tylko ona. Ona jej wypełnione nadzieją i troską oczy. Ona i jej ciemne włosy. Po prostu ona i wszystko co było z nią związane. Podczas gdy ona wstała z łóżka podążając do szafy on bacznie się jej przyglądał. Nie ma w tym nic nowego.Robi to codziennie od 3 lat, ale nigdy mu się to nie nudzi...
Zadanie zrobiłam, spakowałam się, ubrałam i ogarnęłam się... Okey, więc mogę spokojnie zejść na dół. Zarzuciłam plecak na ramie i szybkim krokiem, stopa po stopie schodziłam ze schodów, uważając by nie spaść z nich. Gdy moje stopy zetknęły się z większą powierzchnią odstawiłam plecak obok drzwi jak miałam w zwyczaju i zawitałam do kuchni. Przywitał mnie widok rodziców. Tata spokojnie siedział wpatrując się w mamę robiącą śniadanie, to częsty widok który mnie witał. Jak na rodziców są bardzo uroczy. Zasiadłam przy stolę razem z tatą i przyglądałam się pogodzie za oknem. Było słonecznie, zauważyłam kilka mniejszych puszystych obłoków sunących powoli po błękitnym oceanie. Piękne poetyckie wyrażenie. Z okna mogłam zobaczyć również ogródek mojej mamy, uwielbiała tam przebywać, to był jej mały kącik gdzie mogła się odstresować po całym dniu pracy. Lecz to nie zieleń przykuła moją uwagę, lecz wielkie majestatyczne wręcz drzewo rzucające spory cień, w którym skrywała się moja ulubiona huśtawka. Niby mało z komplikowana konstrukcja, bo zaledwie dwa sznury przerzucone przez gałąź i miejsce by można było usiąść, tyle wystarczyło bym mogła się przenieść do dzieciństwa. Tylko ten mały kawałek drewna i sznurów dawał mi tyle radości co mojemu tacie patrzenie w oczy mamy, kochał ją lecz szczególnie jej oczy. Jego były niebieskie i pełne miłości, jej natomiast czekoladowo brązowe z tym pięknym błyskiem, mama ogólnie była piękna.
-Skarbie jedź bo wystygnie.- usłyszałam jej głos, szybko wyzbyłam się z siebie resztę zamyślenia i spojrzałam w dół widząc jajecznicę, dawno jej nie jadłam.
-Dziękuje, smacznego.- uśmiechnęłam się do rodzicielki i wzięłam widelec do ręki życząc im dobrego posiłku na co mi zawtórowali kiwnięciem głową.
Podczas gdy ona spokojnie jadła śniadanie on nie mógł wymazać z głowy obrazu jej szczerego uśmiechu, ten uśmiech był jedną z wielu rzeczy które były dla niego uzależnieniem. Upajał się jej widokiem, widokiem jej ust, widokiem oczu... Te piękne błękitne oczy tak bardzo podobne do jego, tylko między nimi była jedna kluczowa różnica. Mimo tej samej barwy jej oczy były smutne, mimo że większość ludzi tego nie widzi one takie były. Jedynymi momentami gdy można było zobaczyć w nich prawdziwą dziecięcą radość są momenty gdy dziewczyna przebywa z rodzicami lub Kim. Jest też jedno miejsce które może to sprawić, aczkolwiek ostatnio rzadziej do niego zaglądała. Piękne rozłożyste drzewo w ogrodzie, a właściwie mały kwadracik z linami przewieszonymi przez jedno z jego gałęzi. Mówiąc najprościej huśtawka z jej dzieciństwa.
Wstałam od stołu, szybkim ruchem odstawiłam talerz i podążyłam w stronę wyjścia. Wzięłam plecak z podłogi, ubrałam buty złapałam za lekką kurtkę i zanim wyszłam pożegnałam się miłym "do zobaczenia" z rodzicami.
*Kim*
Wyszłam z kuchni i chciałam już wychodzić z domu kiedy przede mnie wepchał się Scott. Ugh... Czy on musi zawszę wszędzie być pierwszy? Łazienka, kuchnia, wyjściowy drzwi, szkoła... Wszędzie go pełno!
-Scott!- zawołałam za bratem, na szczęście mnie nie zignorował, odwrócił się na pięcie przed domem i poczekał aż do niego podejdę.
-Co chcesz mała?- zapytał kiwając na mnie głową. Cały czas szliśmy do liceum, to pierwszy dzień szkoły po weekendzie, a ja już jestem zmęczona. Pociesza mnie tylko fakt że w niej mam Maddie, moja kochana ciemnowłosa. Urocza, kochana i pomocna dziewczyna, moja najlepsza przyjaciółka.
-Po co mi się władowałeś w drzwi? Hę?- zapytałam podnosząc brew starszego Hoying'a. Natomiast główny winowajca zaśmiał się nadal patrząc na mnie.
-Kto pierwszy ten lepszy. Od zawszę ta zasada jest pomiędzy nami i to ja jestem ten lepszy.- zaśmiał się, ale jego uciech szybko się skończył bo wpadł na słup przez to że patrzył na mnie nie skupił się co było przed nim.
-O nie kochany to ja tu jestem lepsza.- podsumowałam dalej idąc do przodu zostawiając go przy tym nieszczęsnym słupie na który wpadł. Zastanawia mnie czy na pewno mamy te same geny...
Podczas gdy rodzeństwo Hoying zmierzało do budynku z czerwonej cegły i boiskiem obok niego, blondyn towarzyszył swojemu skarbowi krok w krok. Uwielbiał ten stan gdy dziewczyna podziwiała otoczenie i je analizowała ubierając w poetycką otoczkę, to wszystko wtedy magicznie brzmiało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może nie wspaniały ale myślę że nie jest zły :)
~Merry
piątek, 9 stycznia 2015
1. Sekunda po sekundzie...
*Maddie*
Najwyższa pora spać... Tak bardzo nie chcę. Uczucie które mi zawsze towarzyszy jest okropne. Ktoś zawsze mnie obserwuje, czuje czyjąś obecność, może popadam w paranoje aczkolwiek tak to wygląda. Co nocy gdy kładę się spać czuje czyjś wzrok na sobie, czyjś wyjątkowo przenikliwy wzrok, nie spuszcza mnie z oka ani na sekundę. To zaczęło się długi czas temu a ja nadal jestem przerażona. Nikt o tym nie wie, gdyby się dowiedzieli zapewne wylądowałabym w jakimś psychiatryku. Nie chciałabym tam trafić... Samotność jest przytłaczająca, ale co ja mogę wiedzieć? Dzień w dzień czuje się obserwowana, czuje czyjś oddech na moim karku i zawszę przechodzi mnie dreszcz, teraz nie jestem pewna czy to moja wyobraźnia czy jednak coś ze MNĄ jest nie tak. Czasem znajdowałam anonimowe pakunki nigdy nie były podpisane oraz nie miały adresata. Jednakże śmiem twierdzić że ja nim byłam. Powodem jest to że zawszę znajdowały się pod moim łóżkiem, miejsce potworów he? Największym potworem w tym wszystkim jestem ja. To dłuższa historia i nie mam ochoty jej przybliżać... I tak kiedyś ta myśl powróci. Wspomnienia wyniszczają psychikę. Wiele razy Kim mi powtarzała że wiele by dała by mieć takie życie jak ja. " Zero kłopotów z chłopakami, zero głupich docinek..." nie jestem do końca pewna czy to plus całej mojej sytuacji aczkolwiek brakuje mi tak jakby połowy duszy i nadal jej poszukuje. Mam już prawie 18 lat, a nigdy nie miałam chłopaka, nigdy się nie całowałam, oraz mam tylko jedną bliską osobę... Kim jest wspaniałą przyjaciółką, potrafi zawszę podnieść mnie na duchu gdy mam gorszy dzień, a te wszystkie "stany depresyjne" jak to śmiem nazywać, są wyższe jest ze mną, wspiera mnie oraz pociesza. Zdecydowanie coś ze mną nie tak. Zbyt dużo czasu tracę na rozmyślanie nad moim życiem. Wtuliłam się bardziej w poduszkę i przykryłam się bardziej kołdrą, znowu czuć tą nieprzeniknioną aurę która panuje tu o zmroku. Nie boję się ciemności, ale tego co ona skrywa, jest nieokiełznaną tajemnicą która mnie ku sobie ciągnie. Jestem ciekawska, lecz potrafię się hamować. Powieki powoli opadały w dół bym mogła przybyć do krainy zwanej snem. Z rana zawszę pamiętam tylko urywki mojego snu, ale dobre i tyle.
*Luke*
Wszystkie myśli które kotłowały się w jej pięknej główce przyprawiają mnie o zawroty głowy. To zadziwiające jak czas szybko umyka, a ona nadal powoli analizuje swoje życie sekunda po sekundzie w akompaniamencie głuchej ciszy panującej w pomieszczeniu. Jej myśli umykały szybciej a niżeli piasek przez palce. Już niedługo będę mógł wkroczyć do jej świata, już niedługo będę mógł dawać jej to czego właśnie pragnie. Nie jest wymagającą osobą aczkolwiek mocno uczuciową i szybko się przywiązującą. Mimo że ranie ją moimi postępkami, ona tego nie wie i się nie dowie. Nikt się nie dowie... Jak co dnia obserwowałem jak śpi, jak miarowo oddycha, lekko kręcąc się by znaleźć odpowiednie miejsce do snu. To nigdy mi się nie nudziło gdyż miałem dostęp do jej marzeń i snów, w każdym momencie mogłem wkroczyć do jej wyimaginowanego świata i być tam jako gość. Tej nocy nie stałem tak jak zawszę w pobliżu okna, dziś siedziałam tuż obok niej, najpiękniejszej istoty którą dane mi było widzieć, i pomyśleć że jest moja, od zawszę i na zawszę. Kocham obserwować ją w ciągu dnia, wtedy o wiele częściej uśmiech mimo iż czasem sztuczny układa się na jej wargach które tak bardzo mnie kusiły. Bezapelacyjnie mogłem stwierdzić iż jestem szczęściarzem. Nie każdemu demonowi trafia się taki skarb. Czasem trudno jest mi się powstrzymać by jej nie dotknąć, mój dotyk dla niej jest bardzo chłodny, jednak to nie to jest najgorsze. Chciałbym dawać jej ciepło, a jedyne co mogę jej dać to gwarancje że nigdy jej nie opuszczę, nie śmiał bym. Czas tak szybko mija, z sekund robiły się minuty, a z minut, godziny, to tak szybko leciało gdy mój wzrok skupiał się na tej drobnej istocie która jest moja i tylko moja.
Podczas gdy ON całą swą uwagę poświęcił szatynce, ktoś inny planował jak ta dziewczyna mogłaby trafić w jego ręce. Od kąt blondyn dostał pozwolenie na towarzyszenie Mad nie odstępuje jej na krok. Jego byli przyjaciele... To oni planowali jak odzyskać Lucas'a, jednak nie do końca przewidzieli na co się piszą. Panienka Sky jest jak narkotyk uzależnia, jednakże tego nie wiedzieli, lub nie chcieli przyjąć do wiadomości. Ten piękny demon był uzależniony, uzależniony od osoby która nawet nie mogła go zobaczyć, lecz to miało się zmienić. Oni nie spodziewali się że dziewczyna jest "taka" a nie inna, a On nie spodziewał się że jego byli przyjaciele pragną popsuć to co budował tak długi czas. Zbudował własnoręcznie mur chroniący jak tarcza rycerza, Mad przed wszystkimi który byli niepożądani. Ona wciąż jest niczego nie świadoma, samotna choć nie do końca. Szczęśliwa dla innych...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey skarby :)
Jak wam się podoba pierwszy rozdział?
Wiem że na razie może być nudny ale postaram się rozkręcić :)
Zawszę chciałam zrobić coś takiego, coś mrocznego.
To tak jakby uwydatnienie mojej skrytej połowy którą nigdy nie pokazuje ;3
~Merry
Najwyższa pora spać... Tak bardzo nie chcę. Uczucie które mi zawsze towarzyszy jest okropne. Ktoś zawsze mnie obserwuje, czuje czyjąś obecność, może popadam w paranoje aczkolwiek tak to wygląda. Co nocy gdy kładę się spać czuje czyjś wzrok na sobie, czyjś wyjątkowo przenikliwy wzrok, nie spuszcza mnie z oka ani na sekundę. To zaczęło się długi czas temu a ja nadal jestem przerażona. Nikt o tym nie wie, gdyby się dowiedzieli zapewne wylądowałabym w jakimś psychiatryku. Nie chciałabym tam trafić... Samotność jest przytłaczająca, ale co ja mogę wiedzieć? Dzień w dzień czuje się obserwowana, czuje czyjś oddech na moim karku i zawszę przechodzi mnie dreszcz, teraz nie jestem pewna czy to moja wyobraźnia czy jednak coś ze MNĄ jest nie tak. Czasem znajdowałam anonimowe pakunki nigdy nie były podpisane oraz nie miały adresata. Jednakże śmiem twierdzić że ja nim byłam. Powodem jest to że zawszę znajdowały się pod moim łóżkiem, miejsce potworów he? Największym potworem w tym wszystkim jestem ja. To dłuższa historia i nie mam ochoty jej przybliżać... I tak kiedyś ta myśl powróci. Wspomnienia wyniszczają psychikę. Wiele razy Kim mi powtarzała że wiele by dała by mieć takie życie jak ja. " Zero kłopotów z chłopakami, zero głupich docinek..." nie jestem do końca pewna czy to plus całej mojej sytuacji aczkolwiek brakuje mi tak jakby połowy duszy i nadal jej poszukuje. Mam już prawie 18 lat, a nigdy nie miałam chłopaka, nigdy się nie całowałam, oraz mam tylko jedną bliską osobę... Kim jest wspaniałą przyjaciółką, potrafi zawszę podnieść mnie na duchu gdy mam gorszy dzień, a te wszystkie "stany depresyjne" jak to śmiem nazywać, są wyższe jest ze mną, wspiera mnie oraz pociesza. Zdecydowanie coś ze mną nie tak. Zbyt dużo czasu tracę na rozmyślanie nad moim życiem. Wtuliłam się bardziej w poduszkę i przykryłam się bardziej kołdrą, znowu czuć tą nieprzeniknioną aurę która panuje tu o zmroku. Nie boję się ciemności, ale tego co ona skrywa, jest nieokiełznaną tajemnicą która mnie ku sobie ciągnie. Jestem ciekawska, lecz potrafię się hamować. Powieki powoli opadały w dół bym mogła przybyć do krainy zwanej snem. Z rana zawszę pamiętam tylko urywki mojego snu, ale dobre i tyle.
*Luke*
Wszystkie myśli które kotłowały się w jej pięknej główce przyprawiają mnie o zawroty głowy. To zadziwiające jak czas szybko umyka, a ona nadal powoli analizuje swoje życie sekunda po sekundzie w akompaniamencie głuchej ciszy panującej w pomieszczeniu. Jej myśli umykały szybciej a niżeli piasek przez palce. Już niedługo będę mógł wkroczyć do jej świata, już niedługo będę mógł dawać jej to czego właśnie pragnie. Nie jest wymagającą osobą aczkolwiek mocno uczuciową i szybko się przywiązującą. Mimo że ranie ją moimi postępkami, ona tego nie wie i się nie dowie. Nikt się nie dowie... Jak co dnia obserwowałem jak śpi, jak miarowo oddycha, lekko kręcąc się by znaleźć odpowiednie miejsce do snu. To nigdy mi się nie nudziło gdyż miałem dostęp do jej marzeń i snów, w każdym momencie mogłem wkroczyć do jej wyimaginowanego świata i być tam jako gość. Tej nocy nie stałem tak jak zawszę w pobliżu okna, dziś siedziałam tuż obok niej, najpiękniejszej istoty którą dane mi było widzieć, i pomyśleć że jest moja, od zawszę i na zawszę. Kocham obserwować ją w ciągu dnia, wtedy o wiele częściej uśmiech mimo iż czasem sztuczny układa się na jej wargach które tak bardzo mnie kusiły. Bezapelacyjnie mogłem stwierdzić iż jestem szczęściarzem. Nie każdemu demonowi trafia się taki skarb. Czasem trudno jest mi się powstrzymać by jej nie dotknąć, mój dotyk dla niej jest bardzo chłodny, jednak to nie to jest najgorsze. Chciałbym dawać jej ciepło, a jedyne co mogę jej dać to gwarancje że nigdy jej nie opuszczę, nie śmiał bym. Czas tak szybko mija, z sekund robiły się minuty, a z minut, godziny, to tak szybko leciało gdy mój wzrok skupiał się na tej drobnej istocie która jest moja i tylko moja.
Podczas gdy ON całą swą uwagę poświęcił szatynce, ktoś inny planował jak ta dziewczyna mogłaby trafić w jego ręce. Od kąt blondyn dostał pozwolenie na towarzyszenie Mad nie odstępuje jej na krok. Jego byli przyjaciele... To oni planowali jak odzyskać Lucas'a, jednak nie do końca przewidzieli na co się piszą. Panienka Sky jest jak narkotyk uzależnia, jednakże tego nie wiedzieli, lub nie chcieli przyjąć do wiadomości. Ten piękny demon był uzależniony, uzależniony od osoby która nawet nie mogła go zobaczyć, lecz to miało się zmienić. Oni nie spodziewali się że dziewczyna jest "taka" a nie inna, a On nie spodziewał się że jego byli przyjaciele pragną popsuć to co budował tak długi czas. Zbudował własnoręcznie mur chroniący jak tarcza rycerza, Mad przed wszystkimi który byli niepożądani. Ona wciąż jest niczego nie świadoma, samotna choć nie do końca. Szczęśliwa dla innych...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey skarby :)
Jak wam się podoba pierwszy rozdział?
Wiem że na razie może być nudny ale postaram się rozkręcić :)
Zawszę chciałam zrobić coś takiego, coś mrocznego.
To tak jakby uwydatnienie mojej skrytej połowy którą nigdy nie pokazuje ;3
~Merry
Subskrybuj:
Posty (Atom)